AAA
Łopatą zatłukła szczeniaka?
Mieszkańcy są zszokowani!
Wtorek, 09 sierpnia 2011r. (godz. 22:30)

56-letnia mieszkanka Brodów jest podejrzewana o zabicie psa swojej matki. Miało do tego dojść we wtorek(2 sierpnia), w trakcie awantury rodzinnej. Jeśli okaże się, że działała ze szczególnym okrucieństwem, może grozić jej nawet do dwóch lat więzienia.

fot. Gazeta Starachowicka
Nastepna wiadomosc:
ť Śmierć rowerzysty

Poprzednia wiadomosc:
ť Z siekierą na samochód

Zgłoszenie o zdarzeniu policjanci z Komisariatu Policji w Brodach dostali po południu we wtorek. Mundurowi, którzy pojechali na miejsce, zastali tam dwie kobiety: 56-letnią córkę i 82-letnią matkę. Jak ustalili, doszło pomiędzy nimi do awantury.


- Trudno określić, co było powodem konfliktu - mówi Aleksy Hamera, naczelnik Wydziału Prewencji w Komendzie Powiatowej Policji w Starachowicach. - Zostaliśmy wezwani na miejsce przez właściciela psa, który poinformował nas o przestępstwie.

Młodsza z kobiet miała chwycić łopatę i uderzyć psa matki. Tożsamość sprawcy nie budziła tym razem żadnych zastrzeżeń. Okoliczności zdarzenia mieli ustalić funkcjonariusze. Powiadomiony został też rakarz, zwierzę zostało zabezpieczone do oględzin. Dalsze decyzje o jego losie, podejmie Komisariat Policji w Brodach wspólnie z prokuraturą.

Wtorkowa awantura nie jest podobno pierwszą w tym domu, a przynajmniej tak twierdzą sąsiedzi, którzy postrzegają rodzinę, jako dość specyficzną.

- Pić raczej nie piją, ale kłótnie są tam o wszystko - mówi jeden z mieszkańców.

- Oni "tną się" nawzajem - matka z córką, synowa z matką, syn z wujem. Codziennie lecą coraz to nowsze epitety - opowiada inny.

Co jest powodem waśni? Okazuje się, że majątek.

- Babka przepisała go swojej córce, a ta z kolei synowi - mówi jeden z sąsiadów. - Tyle, że ten ma jeszcze siostrę, która "sroce spod ogona też nie wypadła". I tak się kłócą syn z córką, a matka z babką - tłumaczy mężczyzna.
O ojcowiznę upomina się także wujek, czyli brat matki, który we wtorek zjawił się także u nich.

- Myślałem, że znowu się "ścieli" - mówi mężczyzna. - Pełno tam było policji. Co się dokładnie stało? Ja nie wiem - przyznał szczerze.

Inny wiedział już więcej.

- Kłóciły się tam przez kilka godzin , od 16.00 do jakiejś 20.00 - opowiada jeden z miejscowych. - Przekleństwa leciały różne. Słychać też było psa jak piszczał i skomlał. To było straszne... - przyznaje mężczyzna. - Taki mały kundelek, miał może z kilka miesięcy…

Wielu mieszkańców jest zszokowanych, a we wsi aż huczy od różnych plotek. Policja jest raczej zdawkowa w słowach.

- Nie przypominam sobie, abyśmy byli wzywani tam wcześniej na interwencje - powiedziała nam Wioletta Hamera, komendant Komisariatu Policji w Brodach.

Kobieta będzie odpowiadać z ustawy o ochronie zwierząt. Może jej grozić nawet kara pozbawienia wolności do dwóch lat, jeśli okaże się, że działała ze szczególnym okrucieństwem.

(An)

REKLAMA