AAA
Mogą uratować życie
Nasi strażnicy miejscy
Poniedzialek, 21 listopada 2011r. (godz. 00:01)

Znają karate, ćwiczą krav magę i jescze szkolą się z udzielania pierwszej pomocy. Kurs taki zakończyła już połowa strażniczej braci, a teraz rozpoczną go pozostali.

fot. Gazeta Starachowicka
fot. Gazeta Starachowicka
Nastepna wiadomosc:
ť Czy poda się do dymisji?

Poprzednia wiadomosc:
ť W obronie wartości

- Ludzie widząc nasz mundur, oczekują od nas pomocy, chciałbym więc, żebyśmy mogli spełniać i te wymagania - mówi Waldemar Jakubowski, komendant Straży Miejskiej w Starachowicach, której załoga od kilku tygodni uczestniczy w szkoleniu prowadzonym przez instruktorów Harcerskiej Grupy Ratunkowej "Starachowice".


- Niektórzy z nas mają już certyfikaty z zakresu udzielania pierwszej pomocy - mówi komendant, który sam spotkał się kiedyś z przypadkiem zasłabnięcia mężczyzny.

- Przewrócił się na przystanku i tracił oddech. Potrzebna była szybka reakcja. To może spotkać każdego.

- Nieraz widzimy, że ktoś się przewrócił. Od razu mówimy, że pije. A czasem, wbrew obiegowej opinii, to nie jest osoba nietrzeźwa, a tylko zasłabła, czyjś ojciec, matka, siostra czy brat. I nawet jeśli pijany, to też trzeba udzielić mu przecież pomocy- przekonuje komendant. - Wiadomo, że strażnik nie jest lekarzem i nie będzie stawiać diagnozy, ale chcę, żeby wiedzieli, w jaki sposób udzielać tego pierwszego wsparcia. Przypomnieć im, ile należy wykonać oddechów oraz ucisków i jak wygląda pozycja bezpieczna.
O tym między innymi dowiedzieli się na szkoleniu.

- Najwięcej czasu poświęciliśmy na zajęcia praktyczne i postępowanie w sytuacjach, z którymi strażnicy mogą spotkać się w swojej pracy - mówi Tomasz Łebek, szef HGR. - Większość uczestniczyła już w kursach pierwszej pomocy, w tym także organizowanych przez nas trzy lata temu.

Przed pięcioma miesiącami jeden z nich wracając z pracy uratował życie swojego sąsiada. 87-letni mężczyzna zasłabł nagle na parkingu, przewrócił się i uderzył głową o beton. Z pomocą pospieszył mu Łukasz Zwierz. Znalazł go leżącego w kałuży krwi i gdyby nie on, całe zdarzenie skończyłoby się pewnie tragicznie. Innym razem, Paweł Jamski z Łukaszem Zaczyńskim, podczas patrolowania ulic, zauważyli mężczyznę dziwnie wspartego o słup. Każdy go omijał myśląc, że to kolejny pijany, podczas gdy tak naprawdę dostał ataku. Był chory na serce, zapomniał o lekach. W dodatku nie mówił jeszcze po polsku. Przyjechał tu jako kierowca. Próbował dojść do apteki, ale nie zdążył i... gdyby nie ich pomoc, mógłby przypłacić to życiem.

- Ważne, aby strażnicy potrafili nie tylko właściwie zareagować, ale też zadbać o bezpieczeństwo - mówi Tomasz Łebek. - Podczas zajęć mieli okazję zapoznać się także z najnowszymi wytycznymi Europejskiej Rady Resuscytacji dotyczącymi pierwszej pomocy. Bardzo podobało im się szkolenie z zakresu obsługi automatycznego defibrylatora AED, który znajduje w Urzędzie Miasta. Mogli przećwiczyć jego użycie na fantomie.

Szkolenie dla drugiej grupy odbędzie się na przełomie listopada i grudnia. Ale nie będzie jedynym. Bo, jak uważa komendant, pewne zasady muszą być ciągle przypominane. Dlatego chce przeprowadzać podobne kursy przynajmniej raz w roku.

(An)

Dołącz do nas na Facebooku!

REKLAMA