AAA
Starachowiczanin w programie "Jaka to melodia"
Spełnił swoje marzenie
Niedziela, 04 marca 2012r. (godz. 19:28)

O tym, że warto marzyć przekonał się Artur Czarnecki. Pragnął zasiąść na widowni programu TVP 1 "Jaka to melodia" i… spełniło się!

Artur Czarnecki
Artur Czarnecki
fot. Gazeta Starachowicka

Artur jest niewidomy. Urodził się z zaćmą, później jedno oko stracił z powodu urazu, a siatkówka odkleiła mu się w drugim. Za sobą ma trzy operacje. Po każdej wzrok wracał na tydzień, maksymalnie na półtora, a potem znów było to samo. W tej chwili ma tylko poczucie światła. Wie, kiedy jest dzień i kiedy zaczyna się noc. Rozpoznaje po głosie osoby, z którymi rozmawia.


Choć los tak bardzo go doświadczył, nie zrezygnował ze swoich marzeń. Kilka miesięcy temu, kiedy rozmawialiśmy z nim o jego największej pasji - tkaniu gobelinów, zwierzył się GAZECIE, że jego największym pragnieniem jest zasiąść na widowni teleturnieju "Jaka to melodia". I udało się. 6 lutego br. uczestniczył w nagraniach do sześciu odcinków programu emitowanego przez TVP 1. Mogliśmy go zobaczyć podczas emisji w ubiegłą środę.

- Do programu trafiliśmy dzięki pomocy rodziny. Zajęła się tym siostra mojego zięcia, która pracuje jako psycholog w Fundacji "Spełniamy marzenia". Skontaktowała się ze swoją koleżanką, której ojciec pracuje jako operator właśnie w programie "Jaka to melodia" i to on przyczynił się do tego, że Artur tak szybko mógł w nim uczestniczyć - opowiada Alicja Czarnecka, mama Artura.

- Tego dnia nagrano aż sześć odcinków. Byliśmy w dniu nagrań publiczności z zawodnikami - mówi Artur. - Niestety, nie wziąłem udziału w teleturnieju. Mam wiedzę i znam wszystkie piosenki, ale stres nie pozwoliłby mi wystąpić w roli zawodnika teleturnieju. Spóźniałbym się z naciskaniem guzika - opowiada z uśmiechem chłopak.

- Artur zachowywał się tam tak, jakby miał zdrowe oczy. Był bardzo żywiołowy. Reagował na wszystko: na głosy, oklaski. To było niesamowite przeżycie - wtrąca pani Ala.

- Nie wolno było podpowiadać, ani nikogo pozdrawiać - dodaje Artur. - Mimo tego, że znałem tytuły piosenek, musiałem siedzieć cicho.

- Musiałam go pilnować, żeby mu się nic nie wypsnęło - śmieje się pni Ala. - Ale dał radę i trzymał język za zębami.
Artur podczas programu, który wyemitowano w ubiegłą środę, miał swoje pięć minut. Z rąk Roberta Janowskiego otrzymał kuferek ze słodyczami, który przekazał mu jeden z zawodników.

- Usłyszeliśmy: "Robercie na twoje ręce przekazuję ten kuferek dla największego fana programu "Jaka to melodia" Artura - opowiada kobieta. - Było to zrobione bardzo spontanicznie. Każdy ruch, każda minuta programu, była wcześniej zaplanowana, a w stosunku do nas nie było żadnych ustaleń - mówi .

- Gdy Robert Janowski wręczył kuferek Arturowi, ja przekazałam mu jedną z prac mojego syna. Nie mógł uwierzyć, że Artur zrobił ją sam. Był zaszokowany talentem syna. W przerwie kilka razy pytał, czy Artur naprawdę nic nie widzi, bo to niesamowite, że taka osoba potrafi robić takie cuda. Rozmawialiśmy długo. Bardzo ciepło zostaliśmy przez wszystkich przyjęci - opowiadała pani Alicja.

Po emisji "Jakiej to melodii" z udziałem Artura rozdzwoniły się telefony. Znajomi i przyjaciele gratulowali chłopakowi udziału w programie. Dla wszystkich było to sporym zaskoczeniem. A Artur czuje się teraz bardzo szczęśliwy, bo spełniło się jego największe marzenie.

- Jestem bardzo zadowolony, że udało mi się zasiąść na widowni mojego ulubionego teleturnieju. To było niesamowite przeżycie - mówi Artur. - Marzyłem o tym od dawna i udało się. Teraz nie mam już żadnych większych pragnień. Chcę tylko nadal tkać gobeliny - powiedział na zakończenie rozmowy z GAZETĄ Artur Czarnecki.

(J)

Dołącz do nas na Facebooku!

PRZECZYTAJ TAKZE:
amateur - 04-03-2012 21:46
Dla jednych marzeniem jest wygrać w lotka, dla drugich zasiąść na widowni JTM.
Domin7 - 04-03-2012 21:42
Przysłowiowio zwracam honor i wyrazy szacunku głebokie dla tego człowieka wybaczcie moje niedopatrzenie , mam nauczke aby czytac całe artykuły.
Hubert - 04-03-2012 21:18
Ja również :)
Kibic - 04-03-2012 21:04
Po przeczytaniu całego artykułu uważam, że to mimo wszystko pozytywna historia. Każdy ma swoje zajawki, dla tego człowieka było to pewnie spore przeżycie. Fajnie, że choć raz telewizja dała komuś trochę radości tym programem.
Prze Mysław - 04-03-2012 20:42
sensacja :D
Domin7 - 04-03-2012 19:37
Niesamowite
REKLAMA