AAA
Psy brudzą za społecznym przyzwoleniem
Trudno zmienić naszą mentalność
Niedziela, 14 marca 2010r. (godz. 13:41)

Odwilż odsłania wszelkie nieporządki skrywane przez śnieg. Śmieci, dziury w drogach i chodnikach, nie uprzątnięte od zeszłej jesieni liście. I zwierzęce odchody. Starachowice co prawda stosują prawo karzące właścicieli nie sprzątających po czworonogach, ale wobec powszechnej obojętności walka z psimi odchodami w miejscach publicznych jest skazana na niepowodzenie.

fot. Gazeta Starachowicka
Nastepna wiadomosc:
ť Wymontowali chłodnice

Poprzednia wiadomosc:
ť Dwie jezdnie i duży wiadukt

Zwierzęce fekalia to problem całoroczny, ale niektórych bardziej kłuje w oczy na przedwiośniu. Może dlatego, że to czas porządków przed Wielkanocą i dlatego jesteśmy bardziej wyczuleni na brud?


- Jak bumerang powraca sprawa psich kup. To, co jest po zimie to szok i klęska ekologiczna. Nie można przejść chodnikiem, dróżką, czy jakimkolwiek przejściem dla pieszych. Dlaczego właściciele psów nie sprzątają po swoich zwierzakach? Co na to państwo radni? To oni stanowią prawo lokalne, które w tym wypadku jest bardzo kulawe – zgłasza problem nasz czytelnik.

Prawo w postaci regulaminu utrzymania czystości i porządku w Starachowicach uchwalonego przez radę miejską, nakazuje właścicielom zwierząt domowych sprzątać pozostawione przez nie paskudztwa na terenach ogólnie dostępnych.

- W paragrafie 41 zobowiązujemy ich do niezwłocznego usuwania nieczystości z miejsc publicznych, szczególnie z klatek schodowych, zieleńców, chodników i placów zabaw. Nie zastosowanie się do tego wymogu podlega karze w postaci mandatu nakładanego przez straż miejską – informuje Robert Adamczyk, kierownik Referatu Obsługi Komunalnej Urzędu Miejskiego w Starachowicach.

- Z jednej strony mamy prawo i kary, ale z drugiej społeczną obojętność. Ludzie nie interweniują, nie zgłaszają takich przypadków, bo nie chcą skarżyć. I mamy błędne koło – słusznie zauważa kierownik.

- Zgodnie z kodeksem wykroczeń mamy prawo ukarać właścicieli brudzących psów mandatem w wysokości 200 zł – mówi Marek Uliński komendant Straży Miejskiej w Starachowicach.

Od początku br. funkcjonariusze zastosowali ten środek represji dwa razy, a w 7 przypadkach pouczyli właścicieli.

- To efekt reakcji strażników na przypadki, które sami zaobserwowali.
Mieliśmy tylko jedno zgłoszenie, gdzie osoba wskazała na konkretnego właściciela psów – podaje przykłady komendant Uliński.

Strażnicy miejscy nie staną na każdym trawniku, chodniku itd. Bez społecznej odwagi, by zaprotestować na widok kucającego psa i jego pana - brudasa nie ma co marzyć o czystych miastach i wsiach. Nawet surowsze kary nie odstraszą, bo nie będzie na kogo je nakładać. Proste? Ale nie dla 99% Polaków...

(iwo)

REKLAMA