AAA
"Walczymy o kromkę chleba!"
Pielęgniarki okupowały powiat
Niedziela, 30 wrzesnia 2012r. (godz. 22:50)

Położne i pielęgniarki ze szpitala w Starachowicach zablokowały wejście do gabinetu starosty, żądając by Zarząd Powiatu odwołał dyrektorkę PZOZ Jolantę Kręcka. Atmosfera była tak gorąca, że wkroczyła do akcji policja.

Położne i pielęgniarki ze szpitala w Starachowicach zablokowały wejście do gabinetu starosty, żądając by Zarząd Powiatu odwołał dyrektorkę PZOZ Jolantę Kręcka. Atmosfera była tak gorąca, że wkroczyła do akcji policja.
Położne i pielęgniarki ze szpitala w Starachowicach zablokowały wejście do gabinetu starosty, żądając by Zarząd Powiatu odwołał dyrektorkę PZOZ Jolantę Kręcka. Atmosfera była tak gorąca, że wkroczyła do akcji policja.
fot. Gazeta Starachowicka

Odwołania dyrektor, jak przekonywała Wanda Gut, przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, chcą już wszystkie związki zawodowe działające w lecznicy, z wyjątkiem Związku Zawodowego Lekarzy, który nie podpisał się pod petycją. W czwartek(20 września) po godz. 13.00 stosowne pismo delegacja złożyła przewodniczącemu Zarządu Powiatu, a medyczna załoga czekała na wieści na przed budynkiem Starostwa.


- Związki zawodowe złożyły dwa pisma: jedno do Zarządu Powiatu, drugie do Rady Społecznej przy Powiatowym Zakładzie Opieki Zdrowotnej w Starachowicach - poinformował starosta Andrzej Matynia, który nie zdążył nawet zapoznać się z nimi bliżej.

- Z treści tych pism i oświadczenia państwa, którzy byli u nas wynika, że chcą odwołania dyrektor szpitala. Na najbliższym posiedzeniu, Zarząd Powiatu będzie obradował w tej kwestii. Treść tego pisma zostanie też przedstawiona do wiadomości Rady Społecznej. Jakie zajmie stanowisko, tego nie wiem. Ja pracę dyrektor oceniam bardzo dobrze. Kiedy kilka lat temu obejmowała to stanowisko, szpital miał znaczne zadłużenie, które z roku na rok maleje. Zakład spłaca kredyty, powiększa znacznie swój kontrakt i rozszerza zakres usług medycznych - mówił starosta.

- Przeczą temu działania, jakie są prowadzone w zakładzie - ripostowała szefowa pielęgniarek i położnych.

Nie chcą dyrektorki

Związkowcy wskazują inne przesłanki, choćby brak zaufania do swojej szefowej, związany ze złym zarządzaniem, brak rzetelnego dialogu z załogą i jej przedstawicielami, podawanie mylnych informacji, wprowadzających opinię publicznej w błąd, zamiar wprowadzenia umów śmieciowych, przy jednoczesnym redukowaniu kadry, pozbawianie praw pracowniczych gwarantowanych przez ustawę o działalności leczniczej i niewłaściwe zarządzanie środkami publicznymi, co wytknął już NIK.

- Jeśli Zarząd Powiatu nie podejmie decyzji w sprawie odwołania dyrektor, związki zawodowe zastrzegają sobie prawo do podjęcia dalszych działań zgodnych z prawem - zapowiedziała Gut.

Jakich? Tego nie powiedziała, bo decyzja w tej sprawie zapadnie w porozumieniu z załogą.

- Od dłuższego czasu w zakładzie narasta niepokój, dyrektor na każdym spotkaniu przekazuje coraz to inne informacje, raz mówi, że chce oddać firmie zewnętrznej dyżury tylko świąteczne, a innym razem, że świąteczne i nocne. Opowiada w mediach, jakie dodatki bierzemy. Tyle, że wszystkie gwarantuje nam ustawa o działalności zdrowotnej. Nie można opowiadać rzeczy nieprawdziwych, jak to, że płaci się nam w święta 200 proc. stawki godzinowej, jeśli jest to tylko 45 proc. Nie można mówić, że dostajemy 150 proc. za noc, skoro jest to tylko 65 proc. dodatku stawki godzinowej. Pani dyrektor celowo robi wokół nas złą atmosferę. A my takiego traktowania mamy już dość! Jesteśmy ciągle zastraszani. Nawet w tej chwilki mamy sygnał od naszych koleżanek ze szpitala, że na oddziałach zaczęły się już kontrole, bo obecni tutaj nie wrócili do pracy o godz. 13.15. Ja po prostu tego nie rozumiem - mówiła Wanda Gut.

Bezpośrednią przyczyną konfliktu między siostrami a szefową lecznicy, były jej zapowiedzi o przekazaniu dyżurów w weekendy i święta firmie zewnętrznej. Zdaniem Jolanty Kręckiej, pozwoliłoby to zaoszczędzić ok. 1 mln zł. Ale załoga zarabiałaby mniej, średnio o jakieś 700 zł miesięcznie. A wtorkowe spotkanie z firmą Promedica 24 niczego nie wniosło. Załoga go zbojkotowała. Stawili się tylko przedstawiciele związków.

Informację o efektach rozmowy ze starostą zgromadzeni przed budynkiem pracownicy PZOZ przyjęli z oburzeniem i polecili szefom związków, by wrócili do gabinetu. Spotkanie co prawda trwało już dłużej, ale odpowiedź była niezmienna. Słysząc to pracownicy udali się pod gabinet starosty. Grupa ponad 120 osób zablokowała niemal cały korytarz na pierwszym piętrze. Pracownicy wezwali policję...

Negocjowała policja

Próby negocjacji podjął się podinsp. Aleksy Hamera, naczelnik Wydziału Prewencji starachowickiej policji, choć łatwo nie było, bo emocje dochodziły do głosu.

- Jeśli sąd dojdzie do wniosku, że było to zgromadzenie nielegalne, część z państwa może ponieść za to odpowiedzialność prawną. Proponuję tego uniknąć - mówił Hamera. - Moja propozycja jest taka: zejdźmy do sali konferencyjnej. Nie widzę dalszego celu przybywania tutaj - tłumaczył policjant.

- Prosiliśmy pana starostę, żeby wyszedł i porozmawiał z załogą. Czemu tego nie zrobił? - pytała Nina Mirecka. - Dlaczego to pan nas zaprasza?

- Poczekamy do godziny 16.00 aż starosta będzie wolny i zechce z nami rozmawiać - zapowiedziała Wanda Gut.

Starosta obiecał przyjść do protestujących, więc opuścili hol przed gabinetem włodarza. Niestety, powtórzył na sali to, co mówił wcześniej i obiecał, że decyzja Zarządu Powiatu zostanie w pierwszej kolejności przekazana związkowcom i wyszedł. Oburzone pielęgniarki początkowo nie miały zamiaru opuszczać starostwa.

- Nie możemy się rozejść - mówiła jedna z przybyłych. - Otrzymaliśmy informację, że nasze koleżanki są ustnie zastraszane, a my poniesiemy konsekwencje tego, że tutaj jesteśmy. Mamy zostać zwolnione w trybie artykułu 52 kp, albo nie będą nam przedłużane umowy. Dla nas to być albo nie być - mówiła pracująca w zakładzie kobieta.

- My nie walczymy o sushi, tylko o kromkę chleba. Chcemy spokojnie pracować. Jeżeli się teraz poddamy, marnie skończymy. A dla wielu z nas praca w szpitalu stanowi jedyne źródło utrzymania. Dla nas to być albo nie być - powtórzyła. - Nie wyjdziemy, dopóki starosta nie wróci i nas nie wysłucha, bo w tej chwili nas zlekceważył - stwierdziła, co przyjęto gromkimi oklaskami.

Złagodzić konflikt próbował policjant, ale z dziennikarzami został wyproszony z sali, bo pracownicy postanowili raz jeszcze przedyskutować kwestię tego, co będzie dalej. Po blisko 30 minutach zapadła wreszcie decyzja.

- Opuszczamy budynek, bo nie chcemy narażać swych koleżanek na grzywny za nielegalne zgromadzenie - zakomunikowała Wanda Gut. - Myślę, że Zarząd Powiatu widząc ile osób tu dzisiaj przyszło i z ilu środowisk, pochyli się nad tym tematem i podejmie konkretne decyzje. Nie przyszliśmy tutaj robić rozruchów - stwierdziła przewodnicząca. Zastrzegła jednak, że nie jest to koniec ich działań.

- Domagamy się w dalszym ciągu podjęcia przez zarząd kroków zmierzających do odwołania dyrektor Jolanty Kręckiej. Nie mamy już do niej zaufania - powiedziała szefowa związku

(An)

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

REKLAMA