AAA
Przedsiębiorcy niemile widziani?
Okiem obserwatora
Piatek, 03 czerwca 2011r. (godz. 20:43)

Zbulwersował mnie ostatnio artykuł w GAZECIE dotyczący firmy Perfopol. Pamiętam, że powstała ona kilkanaście lat temu, zatrudnia dzisiaj ponad 300 pracowników, a czasie ostatniego kryzysu - w odróżnieniu od wielu innych - nie zwalniała pracowników.

Grzegorz Walendzik - radny w latach 1990-2010
Grzegorz Walendzik - radny w latach 1990-2010
fot. Gazeta Starachowicka
Nastepna wiadomosc:
ť 4 czerwca 2011 Łyk Wolności

Poprzednia wiadomosc:
ť Powiat odpiera zarzuty

Z artykułu wynika, że została potraktowana przez najwyższych urzędników samorządowych w powiecie w sposób, jakby była intruzem, a nie poważnym pracodawcą, dającym miejsca pracy mieszkańcom i uiszczającą podatki, m.in. na opłacanie wygodnych stanowisk urzędniczych. Pytanie poboczne, czy do końca potrzebnych? Bowiem w Starostwie Powiatowym organem wykonawczym jest zarząd, który składa się z pięciu członków (starosta, wicestarosta i trzech członków), w tym czterech etatowych. W większości sąsiednich powiatów na etacie zatrudniani są starosta i wicestarosta.


Nie chciałbym być podejrzewany o jakąkolwiek stronniczość, nie jestem związany z ww. firmą, ani nigdy nie korzystałem z jej usług. Działanie władz publicznych, być może i nie obarczone wprost błędami od strony prawnej, które doprowadzają do likwidacji miejsc pracy nie może być pochwalane.

Z artykułu (także ze zdjęcia) wynika, że Powiat sprzedał działkę, przez którą przebiegała jedyna droga dojazdowa do zakładu produkcyjnego, jakim jest Perfopol. Co to oznacza? Nie wiem, czy pytania dotyczące logicznego kojarzenia faktów są w teście końcowym szkoły podstawowej, czy gimnazjum.

Odcięcie drogi dojazdowej do firmy produkcyjnej oznacza szybkie trudności w dostawie surowców, trudności w wywozie produktów, a w konsekwencji nie wywiązywanie się z zamówień i bankructwo. Mądrym urzędnikom wysokiego szczebla wyjaśniam, że bankructwo firmy oznacza zwolnienie kilkuset pracowników, brak pewnej regularnej kwoty podatków i wydatki na zasiłki dla osób znajdujących się na bezrobociu.

Dla pełnego oglądu sytuacji przypominam, że do kompetencji powiatu, zgodnie z art. 4 ustawy o samorządzie powiatowym należy między innymi - przeciwdziałanie bezrobociu oraz aktywizacja lokalnego rynku pracy. Czy to zadanie jest realizowane, niech odpowiedzą mieszkańcy.

Nie mieści mi się w głowie i chyba każdej przeciętnej osobie, że przez kilka miesięcy nie powiadamiano ww. zakładu (stwierdza tak w artykule właściciel) o fakcie sprzedaży terenu, przez który przechodziła jedyna droga dojazdowa.

Interesujący sposób podejścia do problemu przedstawiają wypowiedzi starosty, które pozostawiam bez komentarza, ponieważ mówią same za siebie. Starosta w rozmowie z dziennikarzem stwierdza: - Czy sprawa dojazdu do firmy, to sprawa powiatu, czy może zakładu? My wystawiliśmy nieruchomość do sprzedaży. Oferta była publiczna, a przetarg nieograniczony. Każdy mógł do niego przystąpić i wygrać.

Jeśli każdy mógł przystąpić i wygrać, to przy ogłaszaniu sprzedaży, przy pewnej dozie elementarnej wyobraźni, można było się zastanowić, co będzie, gdy wygra ktoś inny i zablokuje drogę do zakładu. W Starostwie jest wydział geodezji, który doskonale wie, jakie działki sąsiadują ze sobą, do których jest dojazd, i do których dojazd należy zapewnić. O ile mi wiadomo, polskie prawo nie przewiduje możliwości odcinania dojazdu do nieruchomości (art. 145 Kodeksu cywilnego).

Nie wiem, czy powyższe działanie Starostwa, a w zasadzie jego organu wykonawczego, nie nosi znamion wprowadzania w błąd zarówno nabywcy, jak i niespodziewanie odgrodzonego właściciela nieruchomości. Obydwaj w gruncie rzeczy będą mieli kłopoty, będą musieli dochodzić swoich praw na drodze sądowej. Poniosą znaczne koszty.

Nie wiem również, czy powyższe działanie lokalnych urzędników nie podpadają w związku z tym pod nową ustawę o odpowiedzialności majątkowej funkcjonariuszy publicznych za rażące naruszenie prawa ich odpowiedzialności za podejmowane decyzje? Stanowi ona, że za szkodę spowodowaną działaniem lub zaniechaniem noszącym znamiona rażącego naruszenia prawa urzędnicy odpowiadają do wysokości dwunastokrotnego miesięcznego wynagrodzenia.

Rzecz jednak nie w tym, aby straszyć i karać. Wszyscy rządzący z wyboru, a w naszym mieście i powiecie jest to koalicja utworzona przez prezydenta (deklarującego swoją przynależność do PiS ) i starostę (desygnowanego przez PiS w poprzedniej kadencji), założycieli tzw. Forum 2010 wraz z radnymi SLD powinni jednak zdawać sobie sprawę, że na swoje stanowiska zostali powołani, aby dbać o żywotne sprawy mieszkańców.

Należy do nich z pewnością praca, wspieranie przedsiębiorczości i podnoszenie poziomu życia. Przypomnę, że wypracowany w 1993 roku Program Inicjatyw Lokalnych (przy współudziale ś.p. Grażyny Gęsickiej i reprezentacji mieszkańców), jako najważniejszy cel dla władz lokalnych stawiał wspieranie względnie pracochłonnej przedsiębiorczości prywatnej (co miało sprzyjać tworzeniu nowych miejsc pracy).Warto tego typu działania kontynuować, zamiast ogłaszać abstrakcyjne uczenie się. Mam nadzieję, że nie na bezsensownych działaniach władzy.


Niestety, coraz częściej dochodzą do mnie informacje o bezdusznym (chciałbym wierzyć, że tylko wynikającym z niezrozumienia istoty samorządności i demokracji) działaniu administracji samorządowej. Jeśliby jednak sprawujący władzę chcieli wykorzystywać ją do odgrywania się na swoich konkurentach z okresu wyborów lub na praktycznym niszczeniu opozycji, to sprawa zaczyna być poważna. Na nic wtedy imprezy, pikniki i chociażby pasaże wolności. O jaką wolność tym, którzy do jej odzyskania się przyczynili chodziło, nie tylko ja doskonale pamiętam.

Kto wie, czy wszystkie coraz bardziej niepokojące poczynania administracji nie powinny skłonić mieszkańców do samoorganizacji i podjęcia solidarnych działań przeciwko bezduszności urzędników? Czy nie staje się konieczne w tych okolicznościach utworzenie czegoś w rodzaju komitetu lub nieformalnego ruchu dla patrzenia na ręce administracji?

Grzegorz Walendzik
(radny w latach 1990-2010)

REKLAMA