Agnieszka i Arkadiusz Sztalingierowie ze Starachowic od września nie opuszczają kieleckiego szpitala. Czuwają przy nieuleczalnie chorym synku Maksymilianie. Ale jest też drugi powód: brak mieszkania. Z dotychczas wynajmowanego musieli się wprowadzić, a na inne lokum ich nie stać, bo Arkadiusz stracił pracę. Na razie pomagają im lekarze. Zwlekają z wypisaniem chłopca, który nie ma się gdzie podziać.
Tego małżeństwa los nie rozpieszczał. Najpierw doświadczył ich chorobą dziś 4 -letniego Maksymiliana. Chłopiec cierpi na paraliż wszystkich kończyn. Nie potrafi mówić, ani samodzielnie jeść, ma trudności z oddychaniem. Zdaniem lekarzy tak będzie już zawsze, bo to nieuleczalne przypadłości.
- Maksymilian urodził się z ubytkiem w mózgu. Od samego początku był inny. Małe dzieci są ruchliwe, ruszają rączkami. U niego tego nie było – opowiada babka chłopca Danuta Sztalingier.
- Lekarz stwierdził chorobę, gdy wnuk miał 3 miesiące. Badania przeprowadzone w Warszawie wykazały ubytek w mózgu i porażenie czterokończynowe – dodaje kobieta.
Początkowo chłopiec wychowywał się w Krynkach, ale mieszkanie miało złe warunki, było zagrzybione. Młodym rodzicom udało się wynająć jednopokojowe lokum w bloku w Starachowicach. Nie było im łatwo, bo synek wymagał stałej opieki i pani Agnieszka nie mogła z tego powodu podjąć pracy. Na rodzinę zarabiał tylko Arkadiusz, który znalazł zatrudnienie w firmie montującej okna. Jakoś dawali sobie radę aż do września tego roku, gdy stan Maksymiliana gwałtownie się pogorszył.
- Zaczęło się od zapalenia płuc, potem doszła niewydolność oddechowa, w końcu bezdech. Wnuczek przez 3 dni przebywał w szpitalu w Starachowicach. Ale to nic nie dawało. Dziecko nam praktycznie umierało. Zostało odwiezione do Kielc. W karetce nastąpiło zatrzymanie krążenia. Na szczęście lekarze uratowali Maksymilianowi życie – wspomina pani Danuta.
Chłopiec trafił na oddział pulmonologiczny Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego w Kielcach. Przebywa tam do dziś. Jest odżywiany przez sondę, nadal trudno mu oddychać. Ale byłby już w stanie wrócić do domu pod warunkiem otoczenia go troskliwą opieką i wyposażania pokoju w sprzęt pomocny na wypadek, gdyby Maksymilian znów zaczął się dusić. Problem w tym, że dziecko i jego rodzice nie mają dokąd wrócić, ponieważ właściciel wymówił im wynajmowane mieszkanie. I jakby jeszcze było mało nieszczęść Arkadiusz niemal od razu po tym, jak Maksymilian trafił do szpitala, stracił pracę.
- Syn pierwszego dnia choroby wnuczka wziął urlop, a już następnego dostał wypowiedzenie z przyczyn ekonomicznych. A przepracował w tej firmie 3 lata – mówi zgnębiona pani Danuta.
28 - letni dziś Arkadiusz był głównym żywicielem rodziny. Po utracie pracy młodym Sztalingierom zostały tylko zasiłki z pomocy społecznej. Z takimi dochodami nie ma co marzyć o wynajęciu mieszkania, zwłaszcza, gdy trzeba się jeszcze liczyć z dużymi wydatkami na ciężko chore dziecko. Zamieszkanie z krewnymi też nie wchodzi w grę. W rodzinnym domu Agnieszki mieszka 9 osób, sytuacja bliskich Arkadiusza też nie jest najlepsza.
- Nie mogę im pomóc. Sama jestem poważnie chora po usunięciu nerki, mieszkam z 78 - letnią matką – mówi pani Danuta.
- Na byłego męża od dawna nie można liczyć. Córka ma dwoje dzieci ze stanem zdrowia też nie takim, jak potrzeba, bo jedno ma wodonercze i czeka go przeszczep nerki, a drugie cierpi na padaczkę powypadkową. Gdybym miała inne warunki domowe, natychmiast bym ich do siebie wzięła - tłumaczy.
W tej sytuacji domem Arkadiusza, Agnieszki i Maksymiliana stał się kielecki szpital. Lekarze przedłużają pobyt chłopca na oddziale, bo nie mają serca wypisać małego dziecka donikąd. Zaś pani Danuta rozpoczęła wędrówki po urzędach w poszukiwaniu kwaterunku i pracy dla syna.
- Byłam u prezydenta Bernatowicza pytać o mieszkanie. Być może coś się znajdzie. Tylko, że mieszkanie trzeba utrzymać, płacić czynsz. Dlatego na łamach „Gazety” chciałabym zaapelować do pracodawców. Może któryś z nich mógłby zatrudnić mojego syna? – ma nadzieję pani Danuta.
Być może konkretna pomoc przyjdzie z urzędu miejskiego.
- Ta rodzina jest od niedawna na liście przydziałów mieszkaniowych i w zasadzie powinna czekać na swoją kolej. Jednak ze względu na szczególne okoliczności: kłopoty zdrowotne dziecka i to, że rodzice są bez pracy, podjąłem działania, by znaleźć im i mieszkanie i zatrudnienie. Jest możliwość na zameldowanie ich w lokalu, który ma opuścić dotychczasowa lokatorka.
Kończymy już przygotowywać jej inne miejsce pobytu. Zwolnione przez nią mieszkanie trzeba jeszcze wyremontować, bo jest mocno zapuszczone. Staję na głowie, żeby pomóc tej rodzinie, ale musi ona, niestety, jeszcze trochę poczekać – mówi „Gazecie” Wojciech Bernatowicz.
(iwo)
Internet światłowodowy (FTTH/FTTB) (81)
II Starachowicki Test Coopera (0)
Świętokrzyski Turniej Piłki Nożnej Olimpiad Specjalnych w Starachowicach (0)
Zrób dziecku paszport na Dzień Dziecka (0)
Usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa (0)
Pełnowymiarowe boisko z zapleczem sportowym wkrótce w Starachowicach (0)
SMS Absolwenci dają kibicom kolejne powody do radości (0)
Trwa budowa basenów letnich w Starachowicach (0)
Powstała wizualizacja przejścia nad torami w Starachowicach Zachodnich (3)
Starachowice coraz wyżej w rankingu "Wspólnoty"
Rusza budowa nowych mieszkań w Starachowicach
Pożar budynku mieszkalnego, 1 ofiara śmiertelna
Nieruchomości
Sprzedam(0) Kupię(1) Zamienię(0) Mam do wynajęcia(0) Poszukuję do wynajęcia(0)
Motoryzacja
Sprzedam(0) Kupię(1) Zamienię(1)
Praca
Zatrudnię(9) Szukam pracy(0) Dodatkowa(0)
Komputery
Sprzedam(0) Kupię(0) Zamienię(0)
Telefony
RTV / AGD
Sprzedam(1) Kupię(0) Zamienię(0)
Edukacja
Sprzedam(0) Kupię(0) Zamienię(0) Oddam(0)
Dla domu
Sprzedam(5) Kupię(0) Zamienię(0) Oddam(0)
Flora i fauna
Różne
Sprzedam(25) Kupię(1) Zamienię(0) Oddam(0) Usługi(21) Towarzyskie(0) Urzędowe(0) Różne(8)