AAA
Walczą z piractwem, czy wyłudzają pieniądze?
Każą ci płacić za ściąganie muzyki? Odwiedź rzecznika!
Sobota, 06 sierpnia 2011r. (godz. 11:03)

Dwie starsze panie posądzono o kradzież utworów muzycznych z ... sieci? Choć brzmi to raczej jak żart, dostały wezwania do zapłaty za takie usługi. Seniorki przestraszyło tym bardziej to że adresatem listu - jak wynikało z pieczątki - była kancelaria prawna z Białegostoku, która domagała się od nich po 700 zł odszkodowania. Sprawą zainteresował się już Powiatowy Rzecznik Konsumentów, który upatruje w tym próbę wyłudzenia pieniędzy.

fot. Gazeta Starachowicka

Na forach kipi od komentarzy za sprawą wezwań do zapłaty, jakie od kilku miesięcy otrzymują zdziwieni internauci. W załączonych pismach informuje się adresatów wezwań, jakoby ściągali nielegalnie utwory muzyczne, w co czasem trudno uwierzyć, bo niektórzy nie potrafią korzystać z sieci, a ich jedynym "grzechem" jest zarejestrowany na nich internet.


Tak przynajmniej jest w przypadku dwóch seniorek z naszego powiatu - jednej ze Starachowic, drugiej z Wąchocka, które odwiedziły niedawno Powiatowego Rzecznika Konsumentów. Zmobilizowały je do tego pisemka od kancelarii prawniczej Pro Bono z Białegostoku, która działając w imieniu firmy fonograficznej Green Star domaga się od nich zapłaty po 700 zł tytułem odszkodowania za złamanie ustawy o prawach autorskich. Sprawa rzekomej kradzieży utworów muzycznych wzbudziła podejrzenia rzecznika. I całkiem słusznie, bo - jak okazało się po wstępnych czynnościach - kancelaria nie miała podstaw do wydania nakazu zapłaty.

- W piśmie powoływała sygnaturę akt z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku. Sprawdziłem, nie ma żadnego postępowania sądowego przeciwko żadnej z tych pań - poinformował GAZETĘ Marek Kamiński, Powiatowy Rzecznik Konsumentów.

- Prokuratura prowadzi jedynie postępowanie w sprawie, co nie jest podstawą do wystawienia nakazu zapłaty - tłumaczy dodając, że całą tę sprawę odbiera jako zwyczajną próbę wyłudzenia pieniędzy od nieświadomych niczego ludzi.

W obu przypadkach, to nie adresatki nakazów, tylko członkowie ich rodzin, a częściej nawet znajomi, korzystali z ich komputerów. A wszystko skupiło się na nich, bo to one zawierały umowę z operatorem.

- Panie nie będą ponosiły żadnych kosztów - zapewnia M. Kamiński.

- Wystąpiłem już pismem do kancelarii. Drugie, o możliwości popełnienia przestępstwa, skierowałem do białostockiej prokuratury. To właśnie ona nadzoruje postępowanie w sprawie rozpowszechniania cudzych utworów muzycznych. Mam nadzieję, że zadziała - mówi rzecznik i prosi o zgłaszanie mu podobnych spraw.

Warto przy tej okazji przypomnieć, że samo pobranie z internetu piosenki na swój komputer nie oznacza jeszcze przestępstwa. Mamy z nim do czynienia, jeśli zaczniemy ją udostępniać np. w sieci. Grożą za to dwa lata pozbawienia wolności, a tym, którzy w ten sposób zarabiają nawet do pięciu.

No i oczywiście odpowiedzialność cywilna. Osoba posiadająca prawa do utworu może od nas zażądać odszkodowania, jeśli utwór został ściągnięty nielegalnie, z czego próbowano skorzystać w tym właśnie przypadku. Pytanie tylko, czy były ku temu odpowiednie podstawy. Zdaniem rzecznika, nie!

(An)

REKLAMA