AAA
Starachowicki "aniołek" w "Got to dance"
Zachwycali ciałem i tańcem
Sobota, 14 kwietnia 2012r. (godz. 21:11)

Po udanym debiucie w "Mam Talent", Kuba Surdy ze Starachowic, wspólnie ze swoją nową grupą - Guardian Angels - zawojował jurorów najnowszej polsatowskiej produkcji - "Tylko taniec. Got to dance", pokazując na scenie, czym jest taniec erotyczny. Z zapowiadanej porażki wyszło wspaniałe show!

fot. Gazeta Starachowicka
Nastepna wiadomosc:
ť Walka z "wiatrakami"

Poprzednia wiadomosc:
ť Rozwijają biznes w SSE

Od hip-hopu do tańca brzucha. Od burleski do pole dance’u, a po drodze step, salsa, flamenco, bollywood i modern jazz. Ale męskiego striptizu w "Tylko taniec. Got tu dance" - najnowszym programie Polsatu - z udziałem tych, którzy kochają pląsy, jak dotąd jeszcze nie było. Zmienił to dawny starachowicki bokser, który wspólnie ze swoją nową grupą chippandalesów - Guardian Angels - pozytywnie zaskoczył widzów i jurorów.


Kiedy zobaczyli ich po raz pierwszy, widać było cień przerażenia, a gdy okazało się, że panowie zajmują się tańcem erotycznym, ustąpiło miejsca zdziwieniu. Krystyna Mazurówna, największa polska tancerka i choreograf XX wieku, zdumiała się nawet, że istnieje taki styl. Chłopcy najpierw zrzucili marynarki, potem krawaty, aż w końcu koszule, pokazując trochę swojego ciała, ku niesamowitej radości Joanny Liszowskiej.

- To była taka wisienka na torcie - stwierdziła z uśmiechem jurorka.

Pod mega wrażeniem był także Alan Andersz, osadzony mocno w środowisku hip - hopowym.

- Bałem się, że pójdziecie dalej, a ja "nie jaram" się męskim striptizem" - mówił Alan i z pełnym przekonaniem dał panom zieloną gwiazdkę.

- Świetny początek, jesteście chłopaki jak trzeba, ale coś wystrzałowego w choreografii można było jeszcze dorzucić - powiedziała Mazurówna.

Trudno jednak powiedzieć, co miała na myśli, ale Michał Malitowski, najbardziej utytułowany tancerz latino na świecie, dwukrotny mistrz świata i pięciokrotny mistrz Europy, miał ochotę zobaczyć, jak w tańcu pracują ich mięśnie. I tym sposobem zgarnęli aż cztery gwiazdki, co miejmy nadzieję zapewni im awans do półfinału.
Jednym słowem sukces.

- Chcieliśmy się sprawdzić, pokazać ludziom, że tancerz erotyczny potrafi nie tylko się rozbierać, ale i tańczyć - tłumaczy Kuba, nie kryjąc, że chodziło im też o reklamę.

- Na scenie występujemy od dawna, panie doskonale nas znają, ale zależało nam, by wypromować nazwę naszej nowej grupy - mówi GAZECIE striptizer. - Cieszę się, że spotkaliśmy się z ciepłym przyjęciem, jurorzy potraktowali nas bardzo dobrze, co oczywiście dodało nam tylko skrzydeł. Michał Malitowski powiedział, że myślał, że będzie to dance makabra, a my naprawdę tańczyliśmy i to było widać. Aż się chciało tych gołych ciał więcej oglądać, stwierdził. To było bardzo miłe - przyznaje Kuba.

Wymagało to ogromnej pracy, zwłaszcza że podeszli do tego bardzo profesjonalnie.

Jak zawodowcy…

-Tym razem mieliśmy wspaniałą choreografkę - Anitę Klimecką z jedynego rewiowego teatru w Polsce Małgorzaty Potockiej. Przygotowania zajęły nam osiem dni. Trenowaliśmy po trzy, czasem i cztery godziny bez przerwy - opowiada Kuba.

Do tego oczywiście treningi na siłowni czy sali fitness, które kształcą ciała tancerzy. Dzięki więc umięśnionej sylwetce i doskonałemu wyglądowi ich show staje się jeszcze bardziej oszałamiające.

- Do perfekcji dopracowywaliśmy układ i dzięki Anitce, stało się to, co się stało i za co jesteśmy jej wdzięczni - mówi Kuba. - Mieliśmy oczywiście własne pomysły i spostrzeżenia, przez które m.in. rozstaliśmy się z poprzednim zespołem. Nie do końca zgadzaliśmy z wizjami menagera, dlatego postanowiliśmy odejść. A teraz chcieliśmy udowodnić, że była to dobra decyzja. Dostaliśmy cztery zielone gwiazdki, czyli najwyższą z możliwych ocen, co mówi samo za siebie. Nas, oczywiście, to cieszy, bo w ten sposób dowiedliśmy, że naprawdę umiemy tańczyć.

O tym, co będzie dalej, zdecydują wkrótce jurorzy. Do półfinału zakwalifikowanych zostanie 24 zawodników, tam oceniać ich będzie grono ekspertów. Ale o tym, kto przejdzie do finału zdecydują już telewidzowie, którzy będą słać smsy. Równolegle, na Facebooku istnieje możliwość odtwarzania i oglądania poszczególnych wykonań zarówno odcinków castingowych, jak i półfinałowych. Powstaje też top lista najchętniej oglądanych uczestników programu. Przygotowany na potrzeby programu fan page formatu, stanowi główne narzędzie komunikacji z użytkownikami, uczestnikami castingów i ich kibicami. Podobnie jak w przypadku "Must be the music. Tylko muzyka", w półfinałowym etapie show użytkownicy Facebooka mają możliwość przyznawania złotej karty, dając tym samym szansę na walkę w finale. Zachęcamy więc do głosowania na Kubę, który wspólnie z chłopakami przygotowuje się już do kolejnego występu.

- Mamy już stroje i ciekawy pomysł na półfinał - zdradza w rozmowie z nami. - Jeśli się dostaniemy, będziemy… stepować, przebrani za amerykańskich robotników, w dodatku w wodzie. Chcemy pokazać coś zupełnie nowego, oryginalnego, czego w telewizji jeszcze nie było - mówi.
Pomysł tak jak poprzednio zrodził się w burzy mózgów.

- Wiadomo, że co trzy głowy, to nie jedna. Każdy z nas miał swoją opinię i każdy rzucił kilka pomysłów. Muzykę pomogła dobrać nam choreograf - mówi Kuba.

Co z tego wyjdzie? Miejmy nadzieję, że przekonamy się o tym wkrótce. Na razie chłopcy czekają na wieści, czy przeszli dalej. A do tego czasu być może będziemy mogli oglądać Kubę w kolejnych serialach.

Kamera go lubi

Grał już małe epizody w "Barwach Szczęścia" i w "M jak miłość". Niedawno wszedł także do kin "Kac Wawa", w którym znowu wcielił się w rolę tancerza, tym razem na wieczorze panieńskim filmowej Marty, czyli Soni Bohosiewicz. Można go było także zobaczyć w piątym odcinku "Aidy" - najnowszego serialu TVP 2, gdzie pojawił się w fantazji tytułowej Aidy, którą gra również przywołana już Sonia Bohosiewicz.

Natomiast przedwczoraj, w niedzielę wielkanocną, odbyła się TVN-owska premiera filmu "Bokser", zainspirowanego życiem Przemysława Salety i znowu było go widać. Można powiedzieć, że znów zagrał samego siebie, ale tym razem już nie tancerza, ale boksera.

Bo przypomnijmy, że jako junior Kuba był medalistą Polski.

- Trenowałem prawie dziesięć lat i ten boks ciągle gdzieś w moim sercu pozostał. Wciąż dosyć czynnie uprawiam ten sport, choć nie angażuję się w niego tak bardzo, jak kiedyś. Gdy tylko mam wolną chwilę, lubię porobić technikę i pobić w worek - przyznaje Kuba.

Podobnie zresztą robił to w filmie, kiedy filmowa Ewa, czyli Anna Przybylska, pojawia się klubie, aby porozmawiać z trenerem, on właśnie prowadzi trening.

- Wiadomo, że jest to tylko mały epizod i człowiek czuje pewien niedosyt, zwłaszcza gdy nie jest aktorem - przyznaje w rozmowie z nami i zaraz dodaje: - Marzyłem kiedyś o szkole aktorskiej, tyle z przyczyn niezależnych ode mnie nie mogłem tego zrobić. Myślę, że zacznę kursy aktorskie, bo chciałbym brnąć w to dalej. To bardzo ciekawy sposób na życie.
Próbował także innych zawodów, również jako dziennikarz. Kilka miesięcy był nawet na stażu w TVP Sport i nie wyklucza, że jeszcze kiedyś tam wróci.

- Będą potrzebować ludzi na Euro, a ja pracowałem już przy tworzeniu programów informacyjno - sportowych, EUROexpressu, Sport Telegramu, czy podsumowań sportowego tygodnia, więc może kto wie... - mówi dość tajemniczo.
Obecnie prowadzi rozmowy z Filipem Borowskim z Kabaretu "Filip z Konopi", który ma zamiar wkrótce zaistnieć jako reżyser i najprawdopodobniej jesienią rozpocznie własną produkcję.

- Mam już zagwarantowaną tam większą rolę, zagram sportowca - zdradza nam Kuba.
Z niecierpliwością czeka na rozpoczęcie zdjęć. A na co dzień pracuje jako przedstawiciel farmaceutyczny i tańczy w "Guardian Angels".

- Jestem zwykłym, normalnym chłopakiem ze Starachowic - mówi o sobie. - Ale wiadomo, że kiedy tańczy się w telewizji, to trochę przyciąga. Tak zresztą poznał swoją obecną dziewczynę.

- Zobaczyła mnie w jednym z programów, potem napisała do mnie na Facebooku. To było bardzo miłe. Z początku nie zauważyłem jej wiadomości, odpisałem chyba po dwóch miesiącach. Ale widocznie los tak chciał, bo zaczęliśmy pisać. Po jakimś czasie przyleciała do Polski z Anglii, a potem ja pojechałem do niej. Może tak miało być... Wierzę w przeznaczenie - przyznaje Kamil.

Co mówią gwiazdy na temat jego dalszego udziału w programie "Got to dance"? Trudno powiedzieć. Ale nigdy nie zaszkodzi mu pomóc, głosując na "Guardian Angels", do czego raz jeszcze gorąco zachęcamy. I oczywiście trzymamy kciuki!

(An)

Dołącz do nas na Facebooku!

REKLAMA