fot. Gazeta Starachowicka
Kulinarny podróżnik, jeden z niepowtarzalnych diamentów Stowarzyszenia Kucharzy na Wyspach - napisano o nim w jednym z wywiadów. Gotował dla VIP-ów i celebrytów, a jego dania jadła m.in. Madonna i brytyjska rodzina królewska.
Obecnie pracuje w centrum rozwojowym produktów płynnych firmy Unilever, gdzie odpowiada za wymyślanie smaków m.in. dla firmy Knorr. Przyjaźni się także z większością wielkich polskich kucharzy. Ostatnio zasiadał w komisji międzynarodowego konkursu Trendy Chef w Bydgoszczy, a teraz chciałby coś zrobić dla młodych starachowiczan, którzy - jak niegdyś on - marzą o wielkim świecie i wielkiej kuchni.
Był zwykłym chłopakiem ze Starachowic, który wyjechał z Polski za pracą. Zaczynał od podstaw, był kitchen porterem w lokalnym pubie, a skończył jako sous chef w michelinowej restauracji.
Andrzej Truchlewski, bo o nim mowa, jako jeden z nielicznych w kraju pracował w pierwszej światowej lidze, jeśli chodzi o kuchnię, w Michelin Star, co nawet dziś stanowi dla niego coś niesamowitego. Niewielu bowiem przeżyło taką przygodę. Dużo mógłby o tym powiedzieć także Przemysław Bilski ze Starachowic, obecnie szef kuchni w hotelu Copernicus w Krakowie, jednym z najlepszych w kraju, z którym pracował razem na Wyspach.
- Tak naprawdę nie jest ważne skąd jesteś, a jedynie, gdzie chcesz być i co robić - twierdzi w rozmowie z nami. - Ja dostałem szansę od losu, który chciał mi chyba wynagrodzić to, że życie dało mi nieźle popalić.
Pytany o swoje początki i pierwszą samodzielną potrawę odpowiada, że było to tak bardzo dawno, iż nie pamięta. Problemów nie ma natomiast z odnalezieniem w pamięci swojego pierwszego wesela, które przygotowywał pod okiem Michała Bobkiewicza, także ze Starachowic, który zaraził go pasją do gotowania.
- Szanuję kucharzy, którzy mają wizję i potrafią ułożyć autorską kartę, pod którą się sami także podpiszą i za którą odpowiadają własnym nazwiskiem - powiedział GAZECIE.
Sam się przed tym także nie wzbrania.
Zaczynał od zmywaka, skończył na gwiazdkach
Jego kulinarna przygoda zaczęła się w chwili wyjazdu na Wyspy, pod koniec lat 90- tych i pracy w londyńskiej restauracji Zafferano, u sławnego szefa Georgio Locatelliego.
- To właśnie tam zrozumiałem, że chcę się zajmować tym w życiu, a miałem to szczęście, że mogłem się uczyć od najlepszych w Europie, którzy wpoili mi także szacunek do kuchni i ciężkiej pracy - powiedział pan Andrzej.
Na swoim koncie ma szkołę w zakresie profesjonalnego gotowania i masę szkoleń z zakresu kuchni, ale nie tylko. Po drodze pojawiły się także inne, bardziej skomplikowane szkolenia, z zakresu technologii, procesów termicznych, czy wartości odżywczych, ale najważniejsza w tym fachu jest - według niego - praktyka. A tej akurat mu nie brakuje. Przeszedł wszystkie szczeble kariery, bo tylko w ten sposób - jak twierdzi - można zostać kucharzem kompletnym.
- W kraju jest wiele stereotypów: że Polacy tylko sprzątają lub stoją przy zmywaku. To jakaś bzdura. Sam zresztą udowodniłem, że jak się chce, to można. Mam zresztą wielu kolegów, którzy prowadzą pięknie klasowe obiekty w Europie. Pracowałem u wielu wspaniałych szefów kuchni, jak przywołany już Georgio Loccatelli, Anthony North, czy szefowie z restauracji Roberta de Niro Nobu w Londynie - opowiada starachowicki kucharz. - Dzięki ciężkiej pracy miałem możliwość podpatrzenia największych mistrzów w Londynie.
Przez skromność mało mówi o swoich kulinarnych wyczynach, a tworzył również dla VIP-ów
- W profesjonalnej kuchni, w standardzie michelin, nie ma znaczenia dla kogo się gotuje. Dania w poniedziałek i w piątek muszą być takie same pod każdym względem. Czasem nie wiedziałem nawet dla kogo je przygotuję, a później dowiadywałem się, że robiłem na przykład włoskie kopytka gnioci dla Madonny czy innych sław. Jeśli jest się profesjonalistą, nie ma to większego znaczenia. Na początku na pewno czuje się dreszczyk emocji, ale później człowiek się przyzwyczaja. Tak naprawdę liczy się w dobra zabawa.
A o tę nietrudno przy nietypowych zamówieniach czy gościach, kiedy na przykład na testowaniu steków zjawiają się ... wegetarianie. W profesjonalnej kuchni trzeba być gotowym na wszystko.. Zresztą takich anegdotek, jak twierdzi, można by mnożyć. Miał mnóstwo ciekawych przygód w swojej karierze. Bo kuchnia stała się jego sposobem na życie, a inspiracji do gotowania szuka niemalże wszędzie.
Wraca do korzeni, łączy smaki oraz kuchnie
- Coraz modniejszy staje się dziś powrót do natury, czyli tzw. "Nordic Cusine". Rozmawiam z kolegami, cały czas się szkolę, podpatruję najlepszych - mówi pan Andrzej. - Na Wyspach wprowadziliśmy taką zasadę, że wszystkie napiwki odkładaliśmy na wizyty w najlepszych restauracjach, które odwiedzaliśmy raz w miesiącu, w poszukiwaniu inspiracji.
Nadal jednak chwali sobie naszą rodzimą kuchnię, nazywając ją wyśmienitą, o ile robi się ją od podstaw, bez półproduktów.
- Trochę zachłysnęliśmy się chyba Zachodem, a niepotrzebnie - uważa.
Uwielbia też kuchnię włoską i francuską: szparagowe risotto z comfit kurczakiem, macro cresami, szczypiorkiem oraz olejem pietruszkowym, na deser suflet z zapomnianego dziś nieco agrestu i lody z trawy żubrowej - sam to kiedyś wymyślił przy układaniu karty.
- W restauracji staram się zmieniać kartę raz w miesiącu, dzięki czemu kucharze muszą myśleć, bo sami ją układają - wyjaśnia pan Andrzej. - W trzecim tygodniu czekam na propozycje od nich.
A teraz mała rada dla tych, którzy lubią odwiedzać restauracje.
- Jeśli karta jest mała, to istnieje też szansa, że większość z serwowanych tam rzeczy jest świeża. Jeśli natomiast pojawia się w niej 50 pozycji, a w kuchni jest jeden kucharz, to mamy wielkie mrożenie oraz produkty słabej jakości - mówi pan Andrzej, który ceni sobie wielu kucharzy, lecz za prawdziwą ikonę kuchni uważa Marco Piere`a White`a, najmłodszego w historii i pierwszego brytyjskiego szefa kuchni, który dostał trzy gwiazdki Michelina. Dla tych, którzy nie wiedzą, jest to wysoki brunet z burzą włosów a; la mokra Włoszka i workami pod oczami, w cichobiegach i z nieodłącznym papierosem w ustach, nazywany przez wielu enfant terrible brytyjskiej kuchni, co w dosłownym tłumaczeniu oznacza "okropne dziecko", które łamie wszystkie reguły. Czy podobny do niego jest również pan Andrzej? Tego jeszcze nie wiemy, ale z pewnością nie popiera metod Gordona Ramsaya, który - jak pokazują badania - jest ulubionym kucharzem Polaków, mimo że w pracy wrzeszczy i klnie, co widać w programie Piekielna Kuchnia Gordona Ramsaya, i u którego pracowała żona pana Andrzeja - Ania.
- Ja z natury nie okazuję w kuchni emocji, wolę tłumaczyć - mówi GAZECIE. - Bo młodych trzeba rozmiłować w gotowaniu, a jeśli nie będą chcieli, to sami zrezygnują.
Chce dzielić się pasją
Próbuje to robić, udzielając się na różnych forach, m.in. papaja.pl czy wszystko dla kucharzy.pl lub jeżdżąc po szkołach w poszukiwaniu młodych talentów. Ostatnio jego przyjaciel- Grzegorz Olejarka- zebrał kilku znanych szefów kuchni i zrobił ciekawy pokaz dla szkoły w Rzeszowie.
- Postanowił ich trochę zarazić tą pasją i pokazać, że jest jeszcze inna gastronomia niż tylko rosół i kotlet - śmieje się pan Andrzej. - Skoro mnie się udało, to oni też mają szansę - przekonuje starachowiczanin, który chciałby zorganizować podobne warsztaty także i u nas.
Kilka tygodni temu był również jurorem na Międzynarodowym Konkursie Kulinarnym "Trendy Chef", gdzie najlepsi szefowie kuchni z całego świata rywalizowali o najlepszy smak i udział w Kulinarnym Pucharze Kraju.
- Wygrała drużyna z Irlandii, dostając się do Finału Pucharu Polski, który też będę miał przyjemność sędziować. Ale zespoły z Polski pokazały prawdziwą klasę, a ocena zawsze budzi wielkie emocje. Irlandczycy faktycznie byli najlepsi, zobaczymy, co pokażą teraz w Pucharze Polski, który odbędzie się w Poznaniu.
Nauka i sędziowanie to nie jedyne jego zajęcie po powrocie do kraju. Pracuje teraz dla Centrum of Excelence w Poznaniu, gdzie zajmuje się przygotowywaniem i odpowiada za receptury mokre dla biznesu Foodsolution w Europie, a czasem dalej.
Ma także niezrealizowane marzenia.
- Jakiś czas temu pracowałem z wielkim mistrzem Anthonym Northem, który wyjechał do Nowej Zelandii. Mam przyjaciela, Słowaka, który w Londynie prowadzi teraz bardzo znaną restaurację. Razem zaczynaliśmy. Umówiliśmy się, że jeszcze razem kiedyś pogotujemy i mam nadzieję, że nam się to uda - mówi. - Obecnie pracuję dla wielkiej korporacji, co sprawia mi przyjemność. Myślę, że nadchodzi ten moment, w którym zacznę układać własne "zabawki". Być może otworzę małą autorską restaurację, kto wie może na ziemi świętokrzyskiej... W końcu to dzisiaj modne.
To byłby taki prawdziwy powrót do korzeni...
(An)
DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU
Internet światłowodowy (FTTH/FTTB) (81)
II Starachowicki Test Coopera (0)
Świętokrzyski Turniej Piłki Nożnej Olimpiad Specjalnych w Starachowicach (0)
Zrób dziecku paszport na Dzień Dziecka (0)
Usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa (0)
Pełnowymiarowe boisko z zapleczem sportowym wkrótce w Starachowicach (0)
SMS Absolwenci dają kibicom kolejne powody do radości (0)
Trwa budowa basenów letnich w Starachowicach (0)
Powstała wizualizacja przejścia nad torami w Starachowicach Zachodnich (3)
Starachowice coraz wyżej w rankingu "Wspólnoty"
Rusza budowa nowych mieszkań w Starachowicach
Pożar budynku mieszkalnego, 1 ofiara śmiertelna
Nieruchomości
Sprzedam(0) Kupię(1) Zamienię(0) Mam do wynajęcia(0) Poszukuję do wynajęcia(0)
Motoryzacja
Sprzedam(0) Kupię(1) Zamienię(1)
Praca
Zatrudnię(9) Szukam pracy(0) Dodatkowa(0)
Komputery
Sprzedam(0) Kupię(0) Zamienię(0)
Telefony
RTV / AGD
Sprzedam(1) Kupię(0) Zamienię(0)
Edukacja
Sprzedam(0) Kupię(0) Zamienię(0) Oddam(0)
Dla domu
Sprzedam(5) Kupię(0) Zamienię(0) Oddam(0)
Flora i fauna
Różne
Sprzedam(25) Kupię(1) Zamienię(0) Oddam(0) Usługi(21) Towarzyskie(0) Urzędowe(0) Różne(8)