AAA
Wykłócili się o budżet
- Mizeria w końcu wyjdzie na wierzch – przestrzega PO
Niedziela, 06 lutego 2011r. (godz. 21:51)

Zarzut, że jest się zmiennym, jak kameleon, domaganie się publicznych przeprosin, egzamin ze znajomości ustaw, który dwóm radnym PiS zrobił prezydent. Uczestnicy sesji zwołanej 28 stycznia br. do uchwalenia nowego budżetu przez dobrych kilka godzin przerzucali się mniej lub bardziej wymyślnymi złośliwościami. Budżet w końcu przeszedł, ale tylko 3 głosami przewagi. Zabrakło poparcia PO, która definitywnie zerwała sojusz z Wojciechem Bernatowiczem.

fot. Gazeta Starachowicka

W 2011 roku miasto zamierza wydać 130 mln 261 tys. zł, przy dochodach 127 mln 727 tys. zł. Brakująca kwota zostanie uzupełniona głównie z emisji obligacji (2 mln 520 tys. zł) oraz z niewielkiej nadwyżki (13 tys. 589 zł).


Prognozowany dług naszej gminy to 52 mln 368 tys. zł, co stanowi 41% zakładanych dochodów br. (maksymalny dopuszczalny limit wynosi 60%). Jeśli idzie o stronę rzeczową to tym, co najbardziej rzuca się w oczy jest mocne okrojenie inwestycji.

Zadań przewidzianych do wykonania w tym roku jest zaledwie 4 (dla przykładu w 2010 roku było ich 22), z czego najpoważniejszym jest przebudową ulicy Kanałowej. Reszta to dość mało istotne dla mieszkańców wykupy nieruchomości, komputeryzacja i doposażenie stanowisk urzędniczych oraz kupno kamery do stałej transmisji obrazu na stronie internetowej magistratu. Skurczyła się też lista inwestycji kilkuletnich realizowanych etapami.

W ubiegłym roku było ich 25, z tego zrealizowano 5 (zgodnie z planem zakładającym ukończenie w 2010 roku). Na 2011 rok powinno więc przejść co najmniej 20 przy założeniu, że miasto już nic nowego nie dołoży. Nowych zadań rzeczywiście nie ma, a mimo to wieloletnich inwestycji zamiast 20 jest 12, bo resztę wykreślono.

Nie będzie m.in. oczekiwanej przez społeczeństwo adaptacji „hotelu pielęgniarek” na mieszkania socjalne. Zamiast tego mamy modernizację rynku, rekultywację nieczynnego wysypiska śmieci w Marcinkowie oraz kontynuacje: budowy ulicy Górzystej, uzbrojenia terenu i budowy ulic na osiedlu domków jednorodzinnych Łazy Zachód, poszerzenia skrzyżowania Alei Armii Krajowej z ulicą Kościelną, przebudowy Smugowej między Żytnią i Moniuszki. Miasto dokończy także rozbudowę ulic Bema i 1 Maja i przeznaczy niewielkie kwoty (po około 30 tys. zł) na ostateczne sfinalizowanie budowy galerii handlowej Skałka i wykonanie ronda przy zbiegu ulic Radomskiej, 1 Maja i Krzosa.

W planach wydatków zapisano też dwa zadania związane z informatyzacją jednostek organizacyjnych gminy (w ramach projektu wojewódzkiego „e- świętokrzyskie” realizowanego w głównej mierze z dotacji unijnych) oraz jedno zapewniające mieszkańcom (m.in. ubogim rodzinom) wyposażenie w komputery z dostępem do internetu (głównym źródłem finansowania jest unijny program Innowacyjna Gospodarka).

Budżet Starachowic na 2011 rok zaakceptowała Regionalna Izba Obrachunkowa oraz dwie stałe komisje rady miejskiej pod przewodnictwem Piotra Nowaczka z SLD i Jadwigi Maciejczak z Forum 2010. To kluby tworzące prezydencką koalicję, więc pozytywna opinia z ich strony była oczywista.

Natomiast PO, po zerwaniu współpracy może już sobie pozwolić na przeciwstawienie się Wojciechowi Bernatowiczowi i nie omieszkała z tego skorzystać. Przewodniczący komisji gospodarczej Tomasz Jarosław Capała najpierw w krótkiej opinii, a potem w rozwijającym ją długim oświadczeniu skrytykował szefa miasta za rezygnację z takich inwestycji jak przebudowa „hotelu pielęgniarek” oraz kontynuacja budowy ulic Dobrej i Wylotowej na osiedlu Orłowo. Nie podobało mu się także, że miasto zapomniało o odłożonej na rok modernizacji stadionu miejskiego.

Wytknął niedofinansowanie oświaty (w niektórych szkołach może zabraknąć do 300 tys. zł) i nadmierną rozrzutność w wydatkach na promocję Starachowic i imprezy rozrywkowo – sportowe.

- Przy aktualnej mizerii budżetowej wydanie przez Referat Sportu, Promocji i Turystyki w sumie 725 tys. zł na bliżej nieokreślone festyny i materiały promocyjne budzi szereg wątpliwości.

Tym bardziej że podobne zadania dotyczące obchodów rocznic i uroczystości ma już do realizacji referat obsługujący urząd miejski. Mamy więc do czynienia ze zdublowaniem wydatków. Czy nas na to stać? To jest budżet pobożnych życzeń, próba ukrycia niedoborów, które i tak wyjdą w ciągu roku – ostrzegał T. J. Capała.

Zawnioskował też o wykreślenie z uchwały budżetowej 4 z 6 punktów dotyczących upoważnienia prezydenta do dokonywania samodzielnych zmian finansowych.

- Jeśli utrzymamy te pełnomocnictwa, od jutra prezydent zrobi z budżetem co chce. Będzie przesuwał środki, jak mu wygodnie, bez udziału rady. To jest przypisywanie sobie władzy absolutnej, bo to my powinniśmy oglądać każdą złotówkę. Wniesienie poprawek w prerogatywach jest niezbędne, by była zdrowa sytuacja.

Żeby nie rządził król i dwór, ale prezydent i rada miejska. Radni są emanacją mieszkańców, dlatego należy ich cenić i liczyć się z nimi – podkreślał.
Inny członek PO, Michał Walendzik domagał się przywrócenia do budżetu remontu ulicy Wylotowej i Dobrej. Pieniądze na ten cel miałyby pochodzić z uszczuplenia o 83 tys. zł wydatków na promocję miasta i rezygnacji z zakupu kamery współpracującej ze stroną internetową urzędu wartości 17 tys. zł.

-To pewnego rodzaju gadżet, na który możemy sobie pozwolić, gdy mamy pieniądze – uważał.

Radna PiS, Joanna Główka zgłosiła przesunięcie 150 tys. zł przeznaczonych dla STBS na częściowe pokrycie straty finansowej spółki i przekazania ich na remont mieszkań socjalnych. Jej koleżanka Lidia Dziura na początku sesji usiłowała wprowadzić do porządku obrad projekt uchwały, poparty podpisami starachowiczan, o dopłacaniu mieszkańcom przez gminę do wody i ścieków. Samorząd miałby płacić 19 groszy za metr sześcienny wody i 1 zł 11 groszy za m sześc. ścieków.

W ten sposób woda kosztowałaby odbiorców nie 3,50 zł, a 3,31 zł, a za ścieki zamiast 4,97 zł gospodarstwa domowe płaciłyby 3,86 zł.

Propozycja PiS nie miała jednak szans na przebicie. Sesja została zwołana w trybie nadzwyczajnym na wniosek prezydenta i to on musiał zaakceptować zmiany. Nie zgodził się na nową uchwałę argumentując, że radni PiS nie zgłosili wcześniej konieczności dopłat i nie wskazali, z jakiego działu w budżecie wziąć na to pieniądze.

- O dopłatach dla mieszkańców myślimy na przyszły rok - dodał.

- Mieszkańcy zostali zaskoczeni bardzo wysokimi podwyżkami za wodę i ścieki (łącznie 1,90 zł). W ciągu tylko jednego dnia dostałam 300 podpisów, żeby coś zrobić w tej sprawie, a prezydent autorytarnie ucina dyskusję – oceniła radna Dziura.

- Klub PiS z dezaprobatą odnosi się także do tego, że w budżecie nie znalazł się „hotel pielęgniarek”, mimo że uzyskaliśmy ponad 2 mln zł dofinansowania oraz drogi, które mają już gotową dokumentację budowlaną. Pokazały się też braki w oświacie dotyczące wynagrodzeń i remontów wynikających z zaleceń Sanepidu.

Przez ostatnią kadencję wydawaliśmy pieniądze zbyt beztrosko, na cele promocyjne, które niewiele dały mieszkańcom. Teraz mamy zagrożenie, że kontynuowane inwestycje są niedofinansowane, a o wkładzie własnym na nowe możemy tylko pomarzyć. Zaczynamy rok z pustym portfelem - podsumowała.

- Klub SLD wnikliwie analizował budżet i, mimo że znamy ograniczenia, poprzemy go. Widzimy i potrzeby budowy nowych mieszkań socjalnych, i remontów już istniejących.

Plusem jest rewitalizacja rynku, przebudowa Smugowej, Górzystej i odcinka Kanałowej, poprawa bezpieczeństwa mieszkańców przez budowę nowego skrzyżowania Alei AK z ulicą Kościelną, zagospodarowanie osiedla Łazy Zachód. Nauczyciele dostaną 7 % podwyżki, są środki na ich awanse zawodowe – wyliczał Piotr Nowaczek.

I zarzucił T. J. Capale, że krytykuje budżet, nad którym sam jeszcze niedawno pracował jako wiceprezydent, a radnej Główce, że piąty rok zasiada w radzie, a niczego się nie nauczyła. Ci oczywiście nie zostawili tego bez komentarza. Radny Capała stwierdził, że P. Nowaczek jest zmienny w poglądach, jak kameleon; wystarczy porównać jego wypowiedzi z poprzedniej kadencji. Tłumaczył, że nie pracował nad budżetem, ponieważ przebywał w tym czasie na zmianę na urlopie i zwolnieniu lekarskim. Pani Joanna domagała się z kolei publicznych przeprosin.

- Pan insynuuje, że się na niczym nie znam, a ja przygotowuję się do każdej sesji i każdego posiedzenia komisji - mówiła dotknięta do żywego.

Gdy przyszedł czas na wystąpienie prezydenta ten zaczął je od egzaminu dla radnych. Joannę Głowkę pytał, czy wie do kiedy trzeba przyjąć budżet, a Lidię Dziurę, czy zna przepisy dotyczące prac nad uchwałą budżetową. Po zadaniu pytań czekał na odpowiedź, radne protestowały, część się śmiała, część oburzała, na sali zrobiło się zamieszanie. Kres temu kwizowi położył dopiero Michał Sendecki z PO.

- No nie, to już jakaś paranoja. Panie prezydencie, może pan stawiać pytania, ale retoryczne. Radni nie są zobowiązani wstawać i panu odpowiadać. Tak nas umocował ustawodawca – przypomniał.

- Opinie na temat budżetu powinienem dostać do 6 stycznia. Ale komisja gospodarcza, mimo że obradowała cały miesiąc, dostarczyła ją dopiero dzisiaj. I to jaką - na pół strony! Jej zawartość to żenada, nie będę tego nawet komentował – żachnął się prezydent.

- To jest opinia na 6 zdań rozstrzelonym drukiem – zaprezentował wiceprezydent Sylwester Kwiecień.

- Rada narzuciła sobie rygor pewnych terminów dyskusji nad budżetem, skoro ich nie dotrzymała prezydent uznał, że widocznie wszystko państwu pasuje. Dziś chcecie zmusić prezydenta, żeby budował mieszkania w „hotelu pielęgniarek” za 2 tys. zł za metr kw., mimo że doskonale wiecie, iż będziemy budować na innych zasadach i za mniejsze koszty.

Wiecie też, jak było w przeszłości ze stadionem miejskim, skąd się wzięły trudności. Prawie zgodnie głosowaliśmy nad wzięciem pożyczek i obligacji. Narażę się nauczycielom, ale prawda jest taka, że to jedyna grupa, które ma w tym roku zagwarantowane podwyżki wynagrodzeń. Do szkół dopłacimy 9 mln zł, prawie 6 mln zł do przedszkoli.

W budżecie początkowym na pewno nie będzie środków na wszystko, także w oświacie. Było to tłumaczone przez panią wiceprezydent i naczelnika Jedynaka. Więc to nie jest żadne zaskoczenie, jak to usiłuje przedstawić jeden z klubów. Ulica Wylotowa będzie kosztować około 500 tys. zł. Radny Walendzik zdołał wygospodarować na nią, jak dobrze liczę, 100 tys. zł.

Prosiłbym, żeby wycofał swój wniosek, bo to za mało, żeby budować, a wystarczająco, by siać zamęt. Z takim samym apelem zwracam się do radnej Główki. Te 150 tys. zł musimy przekazać STBS- owi na podstawie wcześniej zawartych zobowiązań. Wiecie, że miał długi, ta kwota to już ostatnia transza – argumentował wiceprezydent.

Radni nie posłuchali, ale nic im to nie dało, ponieważ poprawki zostały
przegłosowane negatywnie. Również ta zgłoszona przez radnego Capałę dotycząca uprawnień prezydenta do zmieniania budżetu. O odrzuceniu zmian przesądziły głosy spółdzielców. Radnych tego klubu jest tylko dwóch, ale w sytuacji wyjścia PO z koalicji, ich poparcie jest teraz na wagę złota.

Będą o nie zabiegać zarówno PiS (5 głosów) i PO (6), żeby definitywnie zablokować prezydenta, jak i proprezydencki sojusz SLD i Forum 2010 (po 5 mandatów), żeby bronić się przed „nieprzyjacielem”.

W czasie kluczowego głosowania nad przyjęciem budżetu spółdzielcy oddali swoje głosy koalicji. Razem uzbierało się ich 13 (ktoś z PO się wyłamał) i w rezultacie prezydent mógł odetchnąć z ulgą (pytanie tylko, co będzie w czasie sesji nad udzieleniem mu przez radę absolutorium).

Krytykanci PiS i PO (9 osób) wstrzymali się od głosowania. Tylko Joanna Główka była do końca konsekwentna w swoim negatywnym nastawieniu i zagłosowała przeciwko budżetowi.

(iwo)

REKLAMA