AAA
Kolejne zmiany w szpitalu
Mimo mniejszego kontraktu, walczą o każdego pacjenta
Piatek, 18 lutego 2011r. (godz. 11:59)

Wprowadzenie internetowych zapisów, kolejkowania przez system, a także barierki i krzesła dla wszystkich, którzy stoją w kolejkach, zapowiada dyrektor lecznicy. Mimo okrojonego kontraktu, zamierza także powalczyć o utworzenie gabinetów rehabilitacji indywidualnej i onkologii jednego dnia, z której mogliby także korzystać mieszkańcy Ostrowca oraz Skarżyska.

fot. hmr
Nastepna wiadomosc:
ť Następni staną przed sądem

Poprzednia wiadomosc:
ť Marek Skiba prezesem

O tym, że łatwo nie będzie, wiadomo było od kilku tygodni.

- Tam, gdzie mogliśmy, próbowaliśmy schodzić z ceny, aby otrzymać kontrakt. Nie wszędzie było to jednak możliwe – przyznaje dyrektor PZOZ Jolanta Kręcka.


- W przypadku drogich poradni - ortopedycznej, gdzie wykonujemy dużo zabiegów i zdjęć rentgenowskich, specjalistycznych: endokrynologicznej, gdzie robi się badania hormonalne i biopsję tarczycy i alergologicznej, w której przeprowadzamy testy dla naszych pacjentów, nie mogliśmy nic zrobić. W którymś momencie po prostu wypadliśmy z rynku – mówi dyrektor.

- W tym roku pojawiło się dużo niepublicznych podmiotów, które walczyły o kontrakt. O stracie niektórych poradni dowiedzieliśmy się dopiero ze strony internetowej (NFZ zastrzegł sobie prawo odstąpienia od postanowień zawartych w protokołach końcowych). Tak było m.in. z poradnią wad postawy, preluksacyjną, endokrynologiczną czy ginekologiczną, która - w odróżnieniu od pozostałych - zlikwidowana nie będzie, ale w dużym stopniu ograniczy przyjęcia.

Zmiany odczują także najmłodsi pacjenci.

- Nie mam pojęcia, jak zareagują na to rodzice noworodków, którzy będą musieli jeździć z nimi do Kielc, bo u nas nie będzie już poradni preluksacyjnej – zastanawia się dyrektor i dodaje, że jest jeszcze szansa na poradnię endokrynologiczną.

- Ogłoszono konkurs, do którego złożyliśmy nową ofertę – mówi dyrektor. W przypadku pozytywnego rozstrzygnięcia pojawi się w niej nowy specjalista. Jestem już po rozmowach – mówi - teraz wszystko w rękach Funduszu.

Nie kryje przy tym, że niektóre decyzje NFZ są dla niej wielce niezrozumiałe, jak choćby ta dotycząca laryngologii jednego dnia.

- Złożyliśmy wniosek, poczyniliśmy zmiany w schemacie organizacyjnym, mamy sprzęt i specjalistów – mówi dyrektor.

- Ale Fundusz ogłosił konkurs na całe województwo, z którego nie otrzymaliśmy ani złotówki. A przecież jeszcze niedawno tak dużo mówiło się o oddziałach jednego dnia. Pobyty na nich są krótsze i mniej kosztowne, niż zwykła hospitalizacja. Jest to kolejna rzecz, z którą trudno mi się pogodzić – mówi dyrektor.

Większość poradni w szpitalu, jak choćby przeciwgruźlicza, ma okrojone godziny przyjęć. I zamiast 40 w ciągu tygodnia, pracować będzie zaledwie 12 godzin. Medycy, którzy mieli pełne etaty, dziś mogą liczyć na ich połowę, a nawet mniej. Pół biedy, gdy lekarz jest na kontrakcie, gorzej, gdy przepracował tu całe lata. Niektórzy dzielą etaty między pracę w poradni, a tą w szpitalu. Ale nie wszyscy mogą sobie na to pozwolić.

- Zobaczymy, jak będzie to funkcjonowało – mówi J. Kręcka.

- Po pierwszym kwartale chcemy wystąpić do NFZ o rozpisanie nowych kontraktów.

Przyjęcia, jak w zegarku

Wcześniej jednak zadbają o lepszą organizację.

- Chcę, aby nasi lekarze przestrzegali godzin pracy – mówi dyrektor. - W tej chwili wprowadzamy informatyczny system kolejkowania. Na każdego pacjenta przypadać będzie 15 minut. A to oznacza, że możemy łatwo obliczyć kto, i o której godzinie, będzie wchodził do gabinetu, co - mam nadzieję - pomoże w ograniczeniu kolejek – uważa Kręcka.

Wymaga to jednak dużego zaangażowania także ze strony samych lekarzy.

- Nie mogą się spóźniać, muszą zgłaszać wcześniej wszystkie urlopy oraz szkolenia, aby system dokonał wszystkich wyliczeń. Codziennie będziemy mieć pełną listę – kto, i o której godzinie ma zostać przyjęty. Ze względu na ochronę danych osobowych, nie będziemy jej mogli wywiesić w miejscu powszechnie dostępnym.

Ale informacji takich każdemu choremu, będzie mogła udzielić pielęgniarka. Chcemy poświęcić ten pierwszy kwartał na ucywilizowanie przychodni – mówi dyrektor.

– Ubolewam nad tym, że nie można się do nich zapisać telefonicznie. Z powodu dużego natłoku chorych, nie ma osoby, która mogłaby podnieść nawet słuchawkę. A przecież można zapisać numer i oddzwonić później z gotowym terminem, w bardziej sprzyjających warunkach.

W trudnej sytuacji są zwłaszcza osoby pracujące, z myślą o których ma powstać system internetowych zapisów. Wystarczy, że wyślą maila i jeszcze tego samego dnia, bądź następnego, otrzymają odpowiedź. Obsługą poczty internetowej zajmowałby się pracownik w godzinach ciszy.

- Planujemy również wprowadzić barierki oraz krzesełka, dla osób oczekujących na zapis – mówi szefowa szpitala.

- Każdemu będziemy dawać numerki, co mam nadzieję ułatwi sprawę. Chcę ograniczyć też presję, jaka ciąży na naszych pracownikach. Często obrywali oni od niezadowolonych pacjentów. Niektórzy byli agresywni, inni niegrzeczni.

Zdarzało się nawet, że dochodziło do rękoczynów. Dlatego od jakiegoś czasu przy rejestracji stoi ochrona. Mamy też monitoring, który daje możliwość przeanalizowania każdej sytuacji w razie jakiejś spornej kwestii.

Rozumiem, że ktoś może być zdenerwowany, ale są jakieś granice kultury. Dotyczy to obu stron – dodaje dyrektor.

- To, jaki mamy kontrakt i ilu pacjentów możemy przyjąć, nie zależy od nas. Zrobiliśmy co w naszej mocy, by był jak największy. Decyzja należała jednak do Funduszu.

A ten zbyt hojny nie był dla naszego szpitala.

- W tej chwili liczymy budżet – mówi GAZECIE dyrektor.

- Z powodu niekorzystnych dla nas rozstrzygnięć jest on o 7 mln zł niższy od ubiegłorocznego. Czekamy na decyzję w sprawie kardiologii. Złożyliśmy już odwołanie do dyrektora NFZ. Jeśli nie poskutkuje, zwrócimy się do prezesa Funduszu. W ostateczności pójdziemy do sądu – zapowiada Kręcka.

Nic ponad kontrakt

Ograniczone zostaną przyjęcia, a kolejki się znacznie wydłużą. Dotyczy to zwłaszcza okulistyki i ortopedii.

- Skoro mamy w kontrakcie 10 endoprotez miesięcznie, to tyle będziemy robić i ani jednej więcej – zapowiada dyrektor.- Jest mi przykro, bo sama jestem lekarzem i wiem, że odsyłanie pacjenta, który wymaga pilnej artroskopii, na sześć miesięcy brzmi często jak wyrok.

Zdajemy sobie sprawę, że wróci on do nas już jako inwalida. Trudno się z tym pogodzić. Dla kogoś to tylko koszyk usług medycznych, a my dostrzegamy za nim coś więcej - możliwość chodzenia do pracy, uprawiania sportu i normalnego życia. Ale nie możemy wciąż finansować nadwykonań, licząc na to, że kolejny rok będzie lepszy – uważa dyrektor.

- Koszty utrzymania szpitala są bardzo duże. Musimy mieć SOR, OIOM i blok operacyjny. Na wszystkich oddziałach są lekarze dyżurni, co także sporo kosztuje. Do tego jeszcze podwyżka VAT–u…
I wszystkie plany rozwoju stanęły w miejscu. Choć są i pewne dobre zwiastuny.

- Wracamy do rozmów na temat chemioterapii – mówi dyrektor. - Czekamy na wizytę marszałka. Chcę, żeby zobaczył nasz szpital i dostrzegł jego potencjał. Będę nakłaniać go do uaktywnienia programu onkologicznego. Uważam, że każdy większy szpital powinien mieć onkologię.

W ubiegłym roku działała u nas poradnia. Z przyczyn finansowych rozważałam jej zamknięcie, ale po rozmowach z pacjentami, zdecydowałam się tego nie robić. Muszę podjąć jednak rozmowy z powiatem oraz gminami. Sami nie udźwigniemy tego ciężaru.

W ubiegłym roku kosztowało nas to ok. 100 tys. zł, a trzeba pamiętać, że poradnia funkcjonowała zaledwie od kwietnia. Gdyby każda gmina przekazała rocznie szpitalowi 3 zł na każdego mieszkańca, to oprócz poradni, moglibyśmy prowadzić tu badania przesiewowe oraz markery nowotworowe. Mamy znakomite warunki.

Fundusz musiałby jednak ogłosić nowy konkurs na chemioterapię, albo zwiększyć nam kontrakt. Ci, którzy dobrze znoszą chemię, mogliby przychodzić na nią codziennie. Dotyczy to także pacjentów z sąsiednich powiatów, którzy nie musieliby jeździć do Kielc.

Mała rewolucja czeka wkrótce rehabilitację, na którą znów nie ma zbyt wielu pieniędzy. Oddział zostanie przebudowany.

- W tej chwili jest rozproszony – mówi dyrektor. – Mamy oddział stacjonarny, czterech rehabilitantów na neurologii, jednego na paliacji i kolejnego na ortopedii. Prowadzimy też rehabilitację stacjonarną. Trudno więc o dobry nadzór merytoryczny.

Chcemy utworzyć dwa gabinety indywidualnej rehabilitacji, która w schorzeniach neurologicznych potrafi zdziałać cuda – uważa Kręcka. – Myślimy też o uruchomieniu rehabilitacji dla dzieci, które do tej pory leczone były prywatnie, albo wożone do Kielc.

Zdaniem dyrektor, szpital powinien świadczyć usługi na miarę nowoczesnych możliwości.

- Mamy sprzęt i specjalistów – zapewnia Kręcka. - W tej chwili jesteśmy w trakcie opracowania wizji zmian. Myślę, że od 1 marca uruchomimy gabinety indywidualnej rehabilitacji. Konieczny jest także oddział rehabilitacji neurologicznej.

Złożyliśmy już ofertę do NFZ. Teraz czekamy na decyzję. Mam nadzieję, że będzie ona pozytywna. Tylko dzięki wczesnej rehabilitacji pacjenci po udarze mogą wrócić do normalnego życia.

(An)

REKLAMA