AAA
Wiosenne marzenia
Sobota, 16 kwietnia 2011r. (godz. 22:40)

„Wszystko zaczyna się od marzeń”. Cytat ten, pomimo oczywistych skojarzeń, nie został wcale zaczerpnięty z jakiejś filozoficznej rozprawy. Słowa te przychodzą mi jednak na myśl, kiedy uczestnicząc na co dzień w życiu publicznym próbuję mierzyć się z kolejnymi wyzwaniami. Wiem doskonale, że bez marzeń o tym, co chcę osiągnąć, wszystkie moje działania pozbawione byłyby jakiegoś głębszego sensu.

Krzysztof Lipiec - Poseł na Sejm RP
Krzysztof Lipiec - Poseł na Sejm RP
fot. Gazeta Starachowicka
Nastepna wiadomosc:
ť Wszystko w rękach centrali

Poprzednia wiadomosc:
ť Odpowiedź na czystki w PO

Kiedy blisko rok temu, w dramatycznej atmosferze, jaką spowodowała tragedia na smoleńskim lotnisku ,Jarosław Kaczyński mówił o konieczności zakończenia wojny polsko – polskiej, byłem prawie pewien, że spełni się moje największe od lat marzenie i „polskie piekiełko” wreszcie się skończy.


Miałem nadzieję, że słowa wypowiedziane wtedy przez jednego z największych polskich polityków trafią na podatny grunt w atmosferze narodowego pojednania. I pomimo ogromnego żalu, jaki ogarnął mnie po śmierci tak wielu zacnych ludzi, gdzieś głęboko w sercu zaczęła się tlić mała iskierka nadziei na gruntowną przemianę wielu osób.

Byłem wtedy prawie pewien, że ze smoleńskiej tragedii wyrośnie jakieś dobro, bo przecież musiał to być element jakiegoś Boskiego planu. Przekonywał mnie do tego milczący tłum na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, który postępował krok po kroku, często przez kilkanaście godzin, aby w ogromnym skupieniu i wielkiej, wręcz porażającej ciszy, pokłonić się prezydenckiej parze.

Ale przekonywali mnie do tego także, swoim bardzo zastanawiającym milczeniem ci wszyscy, którzy za życia świętej pamięci Lecha Kaczyńskiego nie potrafili uszanować go, ani jako człowieka, ani jako Prezydenta, który był przecież demokratycznie wybranym przywódcą państwa. O tych ludziach zwykło się mówić „salonowcy”.

Nadzieja na wielką narodową przemianę, która – w moim przypadku – graniczyła nawet z euforią, zaczęła niestety z dnia na dzień słabnąć, gdy zorientowałem się, że „salonowcy”, przestraszeni reakcją społeczeństwa zaczęli wprowadzać swoje porządki, a tak propagowana przez nich „POlityka miłości” przybrała twarz „POlitycznej hieny”.

Wiedziałem już, że apel Jarosława Kaczyńskiego o zakończenie polsko – polskiej wojny trafił w próżnię. I choć serce ścisnął ogromny żal, to przecież nie mogłem pozbyć się... marzeń. Nie mogłem tego zrobić, ani wtedy, ani tym bardziej teraz, kiedy zmagając się z tak licznymi przeciwnościami zmuszony zostałem do tego, aby mój osobisty katalog wartości, o które należy walczyć, wzbogacony został o bardzo ważny element – nadzieję, że prawda w końcu zwycięży i przyjdzie taki czas, kiedy z tej tragedii wyrośnie coś wartościowego.

Marzenie o ostatecznym zwycięstwie prawdy związane jest w moim przypadku nierozerwalnie z tym, co bliskie jest z pewnością bardzo wielu z Państwa. Wszyscy bowiem – wbrew temu, czym na co dzień karmi nas rządowa propaganda i komercyjne media – mamy prawo do marzeń o Polsce zasobnej, silnej i sprawiedliwej.

O takiej Polsce, w której nikt z nas nie będzie się czuł niepotrzebny, tylko dlatego, że jest biedny, bezrobotny lub chory i „salonowcy” powiedzą mu, że tylko kłopoty sprawia, bo na przykład będąc emerytem chodzi do lekarza dla rozrywki. Marzę o takiej Polsce, która wstanie wreszcie z kolan i nie pozwoli nikomu, ani z zachodu, ani ze wschodu szargać jej dobrego imienia.

Wierzę – choć z pewnością będą tacy, którzy uznają to za niepoprawne zachowanie – że moje marzenia mogą się spełnić. I wierzę w to nie tylko dlatego, że za oknem coraz ładniejsza wiosna, która napawa optymizmem, ale także dlatego, że w życiu trzeba mieć marzenia i należy je nieustannie pielęgnować. W końcu kiedyś zakwitną i na pewno wydadzą owoce.

Krzysztof Lipiec
Poseł na Sejm RP

PRZECZYTAJ TAKZE:
Prober - 17-04-2011 12:54
To czego ja osobiście Panu nie wybaczę to gra nazwiskiem Bernatowicz. Zagrał Pan va bank, skutków tego pokera doznajemy wszyscy . Pan zresztą bardziej dotkliwie.
Vendetta - 17-04-2011 08:31
Panie Lipiec, dawno temu kiedy miałem wątpliwą przyjemność Pana poznać osobiście łudziłem się, że być może pod tą dziwną, niepewną i lekko znerwicowaną powierzchownością kryje się kompetentna osoba, która umie zadbać o interesy mieszkańców miasta. Pan jednak potrafi... no właśnie, co konkretnie? Wykorzystywać niczym Wódz Kaczyńs [...]
Maciej Kowalski - 17-04-2011 00:22
Panie Lipiec, nie odgrzewaj Pan tego starego kotleta, nic oprócz zawiści i wojenki z Pańskiego poematu nie płynie i tyle:(
REKLAMA