AAA
Dialog, albo strajk!
Znów pikieta przed firmą MAN
Czwartek, 12 maja 2011r. (godz. 19:37)

Kilkuset pracowników starachowickiej spółki MAN pikietowało w czwartek przed siedzibą zakładu, domagając się podwyżek płac. W ruch poszły syreny, petardy i gwizdki. Z transparentami w dłoniach przemaszerowali spod wejścia do firmy pod główny biurowiec, gdzie przebywało akurat szefostwo z Niemiec i przedstawiciele innych, działających w Polsce oddziałów koncernu.

fot. Gazeta Starachowicka

Związkowcy zapowiadają, że jeśli nie będzie chęci dialogu ze strony zarządu firmy, dojdzie do strajku. Po ostatniej pikiecie, która odbyła się w połowie kwietnia, władze zakładu wprowadziły podwyżki, mimo sprzeciwu ze strony „Solidarności”, która chciała dodatkowych 300 złotych dla każdego pracownika i zniwelowania różnic pomiędzy płacą w Starachowicach, a uposażeniem w zakładzie MAN w Sadach koło Poznania. Jej członkowie czują się ciągle ignorowani, bo mimo że ich związek skupia największą ilość pracowników, zarząd się z nim nie liczy.


- Jesteśmy gotowi do rozmów, różnego rodzaju ustępstw. Ale nie może być tak, że z nami się nie rozmawia. Zarząd realizuje własne postulaty, robi co chce, a my mamy to przyjąć. Nie chciałbym strajku. Parę przeżyłem, wiem, co to znaczy. Jestem ostatnim, który by do niego dążył – przekonuje Jan Seweryn, przewodniczący Międzyzakładowej „Solidarności”, choć -jak przyznaje, w tej sytuacji, trudno go będzie uniknąć.

- To zarząd go prowokuje, a nie nasz związek – utrzymuje przewodniczący.

Nie byli sami

Protestujących wspierali: Waldemar Bartosz, szef Zarządu Regionu Solidarności i Bogdan Szozda, przewodniczący krajowej sekcji motoryzacji przy NSZZ „Solidarność”.

- Nie ma żadnych przesłanek, aby różnicować płace w tym samym przedsiębiorstwie ze względu na geografię, również formalno –prawnych. Kodeks Pracy mówi jednoznacznie, że za tę samą pracę na równoznacznych stanowiskach, należy się jednakowa płaca, tym bardziej że różnica wynosi prawie tysiąc złotych. W normalnym świecie za dobrą płacę należy się dobra płaca. Tutaj tego nie widzę –mówił do protestujących W. Bartosz. – Czy tylko dlatego, że w Starachowicach upadł STAR i było największe bezrobocie w regionie, pracownicy mają być gorzej traktowani, bo jeśli nie oni, to znajdą się dziesiątki innych? – pytał retorycznie.

- Nie może, być też tak, że nie toczy się żaden dialog pomiędzy pracodawcą, a przedstawicielami największej organizacji związkowej w zakładzie, w skład której wchodzi obecnie prawie połowa załogi, zwłaszcza że są oni gotowi do rozmów. Jeśli do nich nie dojdzie, w ciągu kilku najbliższych dni sprawa zostanie nagłośniona, nie tylko w Polsce, ale i w Europie – zapowiedział szef Regionu „S” .

- Mam wrażenie, że zarząd firmy myśli, że problem ucichnie, sam się rozwiąże, czy raczej umrze, ale tak się nie stanie – zapewniał Waldemar Bartosz. - Poinformujemy o nim struktury europejskie, w których znajdują się związki działające u właściciela starachowickiej fabryki, a także Europejską Konfederację Związków Zawodowych, w której wiceprzewodniczącym jest od niedawna Andrzej Duda - szef krajowej Solidarności. Jeśli w ciągu kilku dni nie będzie chęci dialogu, będzie to oznaczało, że zarząd prowokuje strajk i będziemy zmuszeni ogłosić spór zbiorowy, który może skończyć się strajkiem. Jestem przekonany, że do niego dojdzie, choć załoga jest zdeterminowana – stwierdził w rozmowie z GAZETĄ.

Zdaniem Wojciecha Petrusa, którzy przewodniczy „Metalowcom”, drugiemu ze związków działających w zakładzie MAN, są to kłamliwe i krzywdzące stwierdzenia. Dialog był i jest.

- Był czas na rozmowy i rozmawialiśmy – zapewnia przewodniczący W. Petrus. - Nie można w nieskończoność prowadzić negocjacji, zwłaszcza że zostały one już zakończone. „Solidarność” zgodziła się zresztą na wysokość podwyżek, kwestionowała jedynie sposób ich dystrybucji. Dopiero po podpisaniu porozumienia m.in. przez nasz związek, zmieniła zdanie, wracając do pierwotnych postulatów wszystkich trzech związków. Tak się po prostu nie robi. Negocjacje są sztuką ustępstw i kompromisu – argumentuje.

Jak widzi t o Zarząd ?

Nie udało się nam niestety porozmawiać z kierownikiem zakładu. Zarząd firmy przysłał jednak GAZECIE oświadczenie, z którego wynika, że mimo braku porozumienia dotyczącego elastycznego czasu pracy i wykorzystania obowiązującej jeszcze w tym roku Ustawy o łagodzeniu skutków kryzysu ekonomicznego, z którą była powiązana tegoroczna podwyżka płac, był on gotów do podjęcia dialogu.

W pierwszym kwartale tego roku każdy zatrudniony w produkcji nie przepracował produktywnie ok. 200 godzin z rocznego wymiaru czasu, a otrzymali za nie wynagrodzenie wynikające z umowy o pracę. Aby zrealizować zaplanowana na ten rok wytwórczość (od maja do października), firma zatrudniła ponad 600 osób, co pociągnęło za sobą dodatkowe koszty. Mimo to, zdecydowano się jednak na podwyżkę płac załogi w wysokości 4 proc. płacy zasadniczej plus dodatkowe 4 proc. jako premię miesięczną.

„Solidarność” nie podpisała jednak porozumienia, a w odpowiedzi zorganizowała pikietę, podczas której domagała się zmniejszenia dysproporcji płacowych między zakładem w Starachowicach i Poznaniu, 300 zł podwyżki płacy zasadniczej pracowników od kwietnia br., ochrony płacy pracowników z długoletnim stażem zawodowym, a także przekształcenia umów terminowych w umowy na czas nieokreślony.

Co na to Zarząd? Ano deklarował gotowość do dalszych rozmów i podtrzymuje ją nadal.

„Trwają obecnie prace nad przygotowaniem odpowiedniej propozycji podwyższenia wynagrodzeń jak i rozwiązań związanych z dostosowaniem czasu pracy pracowników do programu produkcyjnego”- czytamy w nadesłanym oświadczeniu. Zostaną one przedstawione związkom jeszcze przed lipcową przerwą urlopową.

W sprawie ochrony płacy pracowników z długoletnim stażem zawodowym, Zarząd proponował „Solidarności”, aby do porozumienia dotyczącego podwyżki płac w roku 2011 wprowadzić zapis, który to umożliwi. Związkowcy nie chcieli go jednak podpisać – tłumaczą zarzadzający firmą. Jeszcze w grudniu ubiegłego roku proponowano bowiem pracownikom przekształcenie ok. 250 umów na czas nieokreślony.

Ci jednak, nie godząc się na elastyczny czas pracy, odrzucili tę propozycję. Mając na względzie m.in. potrzebę stabilności zatrudnienia, Zarząd spółki MAN podjął decyzję o przekształcaniu umów większej ilości pracowników do końca maja br. Zarządowi, jak czytamy w piśmie, zależy na tym, by załoga była zadowolona ze swojej pracy.

„Chcielibyśmy – czytamy dalej - aby pracowali w dobrej atmosferze, dobrych warunkach pracy, mieli bezpieczeństwo zatrudnienia, jak również otrzymywali wynagrodzenie, które będzie atrakcyjne w regionie.

Jak zareagują na to związki? Przekonamy się wkrótce.

(An)

REKLAMA