AAA
Załoga MAN chce podwyżek
Najpierw pikieta, a potem strajk?
Sroda, 20 kwietnia 2011r. (godz. 23:43)

Kilkaset osób pracujących w starachowickiej spółce koncernu MAN pikietowało w środę(13 kwietnia) z transparentami przed wejściem do firmy. Przy dźwiękach klaksonów domagali się większych podwyżek. Jeśli ich nie dostaną i wciąż będą zarabiać mniej od pracowników w podpoznańskich Sadach, może dojść do strajku.

fot. Gazeta Starachowicka

Organizatorami pikiety była Międzyzakładowa „Solidarność”. Jej przewodniczący Jan Seweryn twierdzi, że pracownicy otrzymują o prawie tysiąc złotych mniejsze wynagrodzenia niż osoby zatrudnione w Poznaniu, mimo że pracują dla jednej firmy, pod jednym zarządem i wykonują ten sam wyrób. Stąd ich postulat zrównania płac, który na dobrą sprawę pojawił się już wcześniej, ale został odrzucony przez Zarząd, który tłumaczył to regionalną polityką płac.


- Porównuje się nas do zakładów, które produkują płytki podłogowe, czy papier toaletowy, podczas gdy nasz wyrób, jest o wiele bardziej skomplikowany – twierdzi J. Seweryn i dodaje, że nie zadowala ich zaproponowana przez firmę podwyżka.

- Chcemy, by pensje wzrosły o 300 zł dla każdego pracownika, bez względu na to, czy zarabia 5, czy może 3 tys. zł – mówi Seweryn.

Propozycję tej treści przedstawili w środę zarządowi. Ten jednak odrzucił ją.

- By nasza akcja miała większy zasięg i dotarła do większej liczby osób, wysłaliśmy pismo protestacyjne do szefa głównego MAN w Monachium, w którym wyjaśniamy, o co tak naprawdę nam chodzi – mówi przewodniczący.

Jeśli pikieta nie przyniesie spodziewanych efektów, mają podjąć inne działania. Nie wykluczają też strajku. Może dojść do niego nawet w ciągu dwóch najbliższych miesięcy, przewiduje Seweryn. Swojego wsparcia udzielił im szef Zarządu Regionu „Solidarności” – Waldemar Bartosz, który razem z nimi manifestował w środę przed wejściem do zakładu.

- Źle się dzieję, jeśli traktuje się pracowników ze Starachowic gorzej, niż tych w Poznaniu. Nie może tak być, że w tej samej firmie, przy tej samej produkcji i ciężkiej pracy tutaj, są znacznie niższe zarobki niż na przykład w Poznaniu – mówił szef świętokrzyskiej „S”. – To, że w pikiecie bierze udział tyle ludzi świadczy o tym , że nie godzą się na takie traktowanie - dodał.

Mają poparcie Zarządu Regionu, który działanie firmy nazywa cynicznymi praktykami.

- To cyniczne wykorzystywanie bezrobocia w regionie, przypomina mentalność części pracodawców z końca XIX wieku, na zasadzie „za bramą stoją następni, jak wam się nie podoba ta płaca, to przyjdą inni, którzy będą za nią pracować” – mówił Bartosz.

- Tym sposobem na pewno ani nie zbudujemy kultury pracy, ani dobrego modelu wolnego rynku, czy mówiąc wprost kapitalizmu – twierdzi Bartosz - bo każdemu będzie się on kojarzył z bezczelnym i cynicznym wyzyskiem.

(An)

REKLAMA