AAA
Merytorycznie o szpitalu
Na sesji w powiecie
Czwartek, 08 kwietnia 2010r. (godz. 22:16)

Niewiele dzieliło starachowicki szpital od sporu zbiorowego ze związkami zawodowymi, które sprzeciwiały się wyprowadzeniu części usług poza lecznicę. Wiązałoby się to bowiem z redukcją zatrudnienia. I choć wydaje się, że konflikt udało się już zażegnać, to wciąż pozostają inne problemy, z którymi może nie pójść tak gładko.

fot. Gazeta Starachowicka

Zbyt niski kontrakt, słabe wykorzystanie łóżek, starzejący się tomograf ii ogromne koszty wynikające z amortyzacji sprzętu – to tylko niektóre z trudności, z jakimi obecnie boryka się nasza lecznica.


Ale być może uda się je wspólnie rozwiązać, w duchu merytorycznej dyskusji, jaką podczas ostatniej sesji prowadzili radni w powiecie. Zamiast wzajemnych oskarżeń i kłótni, padały rzeczowe pytania o sytuację finansową szpitala.

- Co mamy zrobić, by zwiększyć kontrakt? – pytał Bronisław Paluch, wysłuchawszy wnikliwej analizy sytuacji starachowickiego szpitala na tle placówki w Tomaszowie Mazowieckim (przystąpił do planu B), jakiej dokonał Cezary Berak.

Tym, co widocznie różnicowało obie lecznice były pieniądze z NFZ, bo o ile Tomaszów otrzymał 50 mln zł w 2009 roku, to nasz szpital miał o 5 mln zł więcej, z tą tylko różnicą, że na leczenie szpitalne przeznaczono zaledwie 40 mln zł. Reszta szła na specjalistykę i Polsko – Amerykańskie Kliniki Serca.

W efekcie mieliśmy więc o 10 mln zł mniej od Tomaszowa, co przekładało się także na ogólną sytuację szpitala. A zadłużenie, choć sukcesywnie spada, wciąż utrzymuje się na wysokim poziomie. W ubiegłym roku wynosiło 46 mln zł, podczas gdy w porównywanej lecznicy udało się je obniżyć do 10 mln zł.

Ale tylko dlatego, że szpital dostał od państwa 30,5 mln zł z rządowego planu B.

- Nam oferowano tylko 15 mln zł – mówił C. Berak. – Przy takim kontraktowaniu jak teraz nie dalibyśmy rady utrzymać szpitala.

Jak pomóc?


By poprawić obecną sytuację, radny proponował kilka rozwiązań.

- Należy jak najszybciej wyprowadzić na zewnątrz firmy sprzątające i remontowe, dzięki czemu zmniejszymy koszty – przekonywał. - Psuje się tomograf. Co zrobić, by nie popełnić tego samego błędu, przy kupowaniu nowego? – pytał dyrektorkę. - Należałoby pomyśleć o rezonansie magnetycznym. Na Radzie Społecznej została już podjęta uchwała intencyjna w tej sprawie.

Zwrócił także uwagę na lepsze wykorzystanie szpitalnych łóżek i rentowność poradni „Medyk”.

- Warto zastanowić się nad nową wyceną środków trwałych i nietrwałych, by zmniejszyć koszty amortyzacji – przekonywał. – Przez długi okres budowy szpitala i jego wyposażanie, wiele się zmieniło.

- Wiem, że o służbie zdrowia myślimy podobnie– mówił do swoich kolegów z opozycji – wszyscy chcemy jej dobra, ale różnimy się w szczegółach.
Udowodnił to zresztą Andrzej Maciąg, który też miał własne propozycje na poprawę tej sytuacji.

- Dobrze byłoby zorganizować sesję, którą można byłoby zainteresować władze wojewódzkie i parlamentarzystów. Gdybyśmy mieli dowody, że kontrakt dla naszego szpitala jest rażąco zaniżony, należałoby mocno uderzyć. Jeżeli województwo świętokrzyskie jest gorzej traktowane od innych przez centralę NFZ, trzeba ostro zareagować i poinformować o tym inne powiaty.

Zdania wciąż podzielone?


Na temat planu „B” wypowiadał się w bardziej spokojnie niż zwykle.

- Była szansa, nie skorzystaliśmy z niej – mówił. – A teraz marszałkowie na swoim konwencie akcentują możliwość przekształcania szpitali. Chcą iść w kierunku innej formy organizacyjnej. Mimo wielu wysiłków dyrektor o rozwój tego szpitala, ciągnie się za nim ogromny dług. Chcieliśmy się go pozbyć. Jedyną możliwością był dotąd, plan „B”. Czy pojawi się coś nowego? Nie sądzę – dodał A. Maciąg.

- Czy podjęcie decyzji o przekształceniu, daje gwarancję na większy kontrakt? –odpowiadał pytaniem starosta. – W Tomaszowie najpierw zwiększono kontrakt, a dopiero później przystąpiono do planu. Nasza umowa z NFZ została ustalona w 2006 roku. Podstawą było ówczesne wykorzystanie kontraktu przez szpital i jego możliwości pod względem kadry i bazy. Nie stanowiło to żadnego atutu.

Stare wyposażenie pamiętało jeszcze zamierzchłe czasy – przyznał Andrzej Matynia.- Dopiero 2008 i 2009 rok pokazał nasze faktyczne możliwości i potrzeby. Mam nadzieję, że będzie to ostatni rok obowiązywania starych umów, a nowe będą uwzględniały nasze obecne potrzeby i możliwości.

- Nie chodzi o to, że kontrakt jest krzywdzący w porównaniu do naszych sąsiadów, ale możliwości „przerobowych”, które zyskał szpital po przeprowadzce do nowego obiektu – tłumaczył przewodniczący Jan Wzorek, według którego głośny krzyk, o którym mówili radni opozycji, nie jest wskazany.

- Już raz zorganizowaliśmy sesję, która miała szpitalowi pomóc, to w efekcie tylko zaszkodziła, bo przyniosła mu złą sławę. Poza tą „reklamą” efekt był mizerny – twierdził J. Wzorek. Jego zdaniem należałoby szukać innych rozwiązań.

Zbudowana tą atmosferą była szefowa szpitala.

- Rozmowa w tonie merytorycznej dyskusji, wzajemnej wymiany doświadczeń i wiedzy jest bardzo korzystna, a z tego, co widzę wszyscy na tej sali chcą, żeby szpital dobrze funkcjonował – mówiła do radnych Jolanta Kręcka.
Ale do tego jeszcze daleka droga.

Nieszczęsny kontrakt?


- Cały czas analizuję sytuację w innych szpitalach – zapewniała. - W przypadku niektórych oddziałów mamy lepszą sytuację, na innych jest gorzej. Główną barierą pozostaje NFZ, jak również to, że wciąż aneksujemy kontrakty, mimo że skończyły się już 3 – letnie umowy.

Nie było nowego kontraktowania, a my w rankingu moglibyśmy zajść bardzo wysoko - przekonywała. - Mielibyśmy szansę na znacznie większy kontrakt w porównaniu do innych, gorzej wyposażonych szpitali, nie mających odpowiednich specjalistów.

Co do spółki, dyrektor nadal prezentuje to samo stanowisko.

- Nie jestem przeciwnikiem tej formy organizacyjnej. Cały czas starałam się jednak rzetelnie przedstawiać informacje na temat sytuacji ekonomicznej. W tym celu poprosiłam firmę konsultingową z Akademii Ekonomicznej w Krakowie o przeanalizowanie, czy w obecnej sytuacji moglibyśmy bezpiecznie przekształcić się w spółkę.

Odpowiedź była bezwzględna – przy takim kontrakcie i takich kosztach nie bylibyśmy w stanie utrzymać się na rynku. Dawano nam od 3 do 6 miesięcy. Żeby się zbilansować, przychód szpitala musiałby być na poziomie 67 mln zł.
By go zwiększyć, podjęto szereg działań związanych z rozszerzeniem oferty medycznej.

- Ostatnio otworzyliśmy pracownię hemodynamiki. W ubiegłym roku z naszego budżetu wypłynęło do podmiotu zewnętrznego ponad 8 mln zł. Dzisiaj mamy szansę sami wykonywać kardiologię inwazyjną, a jeżeli nie wykonamy całego kontraktu, jako dyrektor będę mogła przesunąć pieniądze na inne, niedoszacowane oddziały – powiedziała J. Kręcka.

Przez cały czas pozyskiwani są nowi specjaliści, by podnieść jakość usług i rozpocząć nowe procedury medyczne.

- Ma to miejsce na ortopedii, położnictwie, neurologii, a w tej chwili także na noworodkach, gdzie mamy oddział patologii noworodka – mówiła dyrektor. – Działania te przygotowują nas do kontraktowania w 2011 roku.

Wszystko to jednak kosztuje... Ale jest i dobra wiadomość.

- Możliwe, że jeszcze w tym roku uda się nam zwiększyć kontrakt na ortopedię – zakomunikowała J. Kręcka. - Przejęliśmy większość pacjentów z naszego województwa, którzy przyszli za lekarzami. Teraz prowadzimy rozmowy z NFZ. Myślę, że w połowie kwietnia, a najpóźniej do końca miesiąca, będzie wiadomo, w jakim kierunku będziemy zmierzać.

Pieniędzy szukają wszędzie


Wdrożone zostały także procedury związane z wyprowadzeniem części usług poza szpital. Chodzi głównie o sprzątanie.

- Jest możliwość, żeby przejęła to firma zewnętrzna – poinformowała dyrektor, która w takim rozstrzygnięciu dostrzega wiele plusów. - Chodzi nie tylko o organizację i zarządzanie kadrą gospodarczo – sprzątającą, ale również przetargi. W tej chwili środki kupujemy bardzo drogo, a do tego zazwyczaj byle jakie – przyznała.

W outsourcingu dyrektor widzi możliwość zaoszczędzenia, co wzbudziło jednak sprzeciw związków zawodowych. Wiązałoby się bowiem z koniecznością redukcji zatrudnienia.

- Otarliśmy się o spór zbiorowy. Cały czas jestem w trakcie negocjacji i ustaleń. Nie są to łatwe decyzje, ale myślę, że powoli wszyscy w szpitalu się do nich przekonają – powiedziała J. Kręcka.

Kolejny problem wiąże się z tomografem, który pracuje już ostatkiem sił. Nowa lampa, jak poinformowała dyrektor, kosztuje ok. 250 tys. zł, a na wyremontowanie sprzętu nie ma dużych szans. Urządzenie liczy sobie ok. 10 lat. Najprawdopodobniej trzeba będzie kupić nowe. Przydałby się też rezonans magnetyczny.

- Uchwała intencyjna Rady Społecznej pozwala nam na wydzierżawienie tego urządzenia od firmy zewnętrznej, która mogłaby świadczyć usługi nie tylko dla szpitala – mówiła dyrektor.

Kolejną kwestią do przedyskutowania jest termomodernizacja.

- Myśleliśmy o kolektorach słonecznych, co pozwoliłoby na zaoszczędzenie ok. 30 proc. ciepła – zdradziła J. Kręcka. - Chcieliśmy skorzystać z pomocy unijnej. Ale jesteśmy zbyt małym podmiotem, chyba że udałoby się stworzyć duży projekt, do którego przyłączyłyby się inni, np. szkoły. Tak robią niektóre powiaty – stwierdziła, podając za przykład Staszów.

Ciekawą propozycją byłoby także uruchomienie w szpitalu transportu sanitarnego.

- Brakuje nam karetki – przyznała szefowa szpitala. - Musielibyśmy starać się o środki unijne na samochody transportowe dla osób niepełnosprawnych. Dzięki temu moglibyśmy przystąpić do konkursu o zapewnienie opieki nocnej i świątecznej dla całego powiatu. W tej chwili zajmuje się tym firma prywatna. Pogotowie ma tylko ok. 5 – 6 tys. pacjentów.

Uważam, że nie byłoby kolizji interesu, gdybyśmy świadczyli takie usługi. A pacjent wiedziałby, że jeżeli jest zapisany do naszego lekarza po godz. 18.00 może trafić do szpitala – mówiła.

Czas pokaże ile z tych pomysłów uda się zrealizować.

(An)

REKLAMA