AAA
Z niemowlakiem pod grożącym zawaleniem dachem
Gmina obiecuje ewakuować lokatorkę z niebezpiecznego mieszkanie
Piatek, 01 pazdziernika 2010r. (godz. 16:17)

Pani Barbara z ulicy Bugaj przeżyła chwile grozy, gdy z dolnej części dachu jej domu oderwały się elementy konstrukcji i łupnęły na ziemię. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby w tym momencie znajdowała się w feralnym miejscu razem ze swoim 10 - miesięcznym synkiem. A można by uniknąć takich sytuacji, gdyby miasto zareagowało wcześniej. Tymczasem stanowcze działania były dopiero w dniu wypadku.

Pani Barbara z dzieckiem
Pani Barbara z dzieckiem
fot. Gazeta Starachowicka

Pani Barbara, która mieszka w lokalu socjalnym jeszcze z przyszłym mężem mówi, że prosiła o remont w urzędzie miejskim, dostała obietnicę i czekała na jej realizację.


- Remont miał być w maju – mówi.

- A nawet w zeszłym roku było dane słowo. Ale tylko przychodziły komisje, oglądały, obiecywały, wychodziły i nic się nie działo – wtrąca mieszkająca na tej samej ulicy teściowa kobiety.

Tłumaczy, że w tym starym domu nie tylko dach budzi grozę. Problemem są też popękane zewnętrzne ściany z dziurami po odpadniętym tynku. Pokazuje, że zniszczona elewacja jest nie tylko u krewnej, ale i u sąsiadów.

- W maju odpadł kolejny kawał tynku ze ściany. Więc znowu były komisje, mówiły o lipcu, potem o sierpniu, wreszcie o 15 września. Pan Twardowski z urzędu miejskiego nawet sobie tę datę zapisał – opowiada kobieta.

W tym czasie lokatorka niebezpiecznego mieszkania odbiera dzwoniącą komórkę.

- Nie, nam się nic nie stało, ale Sara (pies) oberwała kawałkiem belki – wyjaśnia swojemu telefonicznemu rozmówcy.

Kończy połączenie w momencie, gdy teściowa mówi o wrześniowym terminie.

- Dziś jest 22 września i mam o, to... – pokazuje ręką na kupę gruzu i zmurszałego drewna. To wszystko parę godzin wcześniej wypadło spod dolnej części dachu i zleciało zaraz przy drzwiach wejściowych do domu. Czyli w najbardziej uczęszczanym miejscu.

- Od godziny czekam, żeby ktoś przyjechał i zobaczył, co tu się stało – żali się pani Barbara.

- Przecież tu jest małe dziecko, a ten dom to zagrożenie dla życia – dodaje teściowa.

- Remont takiego budynku to jest wyrzucanie pieniędzy w błoto. Powinni nam znaleźć inne mieszkania – przyłącza się do rozmowy pani Danuta, najbliższa sąsiadka poszkodowanej.

- U mnie elewacja od dawna się sypie. W domu mam 12 stopni ciepła. Też miałam mieć remont. W czerwcu – mówi z sarkazmem.

W czasie naszej rozmowy zjawia się ekipa w roboczych ubraniach. Kilku mężczyzn ogląda, dotyka, podpytuje lokatorów. Nie mogą jednak powiedzieć nic konkretnego, bo jak zaznaczają, nie oni podejmują decyzje.

O pomoc dla pani Basi oraz jej sąsiadki zapytaliśmy w czwartek (23 września) w urzędzie miejskim. Janusz Twardowski, kierownik Referatu Lokalowego obiecał szybkie działania.

- Panią Barbarę wraz z rodziną chcemy zabrać z tego mieszkania do innego lokalu na Bugaju. Jutro odbierzemy klucze od poprzedniego najemcy. Zakładam, że do poniedziałku skończymy przeprowadzkę. Co do naprawy elewacji, to już jutro ekipa rozpocznie jej tynkowanie. Mówimy o remoncie od podstaw na całej jednej stronie domu – informuje kierownik.

(iwo)

Dołącz do grona fanów Portalu Wirtualne Starachowice na Facebooku!

REKLAMA