AAA
„To nie nasza wina”
Plakat niezgody
Piatek, 11 marca 2011r. (godz. 00:59)

- Nie rozumiem, dlaczego mielibyśmy się rumienić za Fundusz – mówi wicestarosta Dariusz Dąbrowski, broniąc dyrekcji szpitala, która opublikowała plakat, odsyłający pacjentów do dyrekcji tej instytucji, w przypadku, kiedy nie będą mogli się dostać do lekarza. Urażona nim poczuła się dyrektor Świętokrzyskiego Oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia Zofia Wilczyńska. I interweniowała w starostwie.

fot. Gazeta Starachowicka
Nastepna wiadomosc:
ť Strategia na finiszu

Poprzednia wiadomosc:
ť CBA bada samorządowców

„Nie możesz dostać się do lekarza specjalisty? Tracisz czas, nerwy, zdrowie? To nie nasza wina” - napisano na plakacie. A dalej numer telefonu do oddziału NFZ w Kielcach z i informacją, że to on udziela w tej sprawie wyjaśnień. Tak mniej więcej wyglądały plakaty, które rozwieszono w starachowickiej lecznicy. Urażona ich treścią poczuła się Zofia Wilczyńska, dyrektor świętokrzyskiego oddziału Funduszu, która wystosowała pismo do starosty w Starachowicach.


- Rozumiem, że pani dyrektor musi się bronić, bo przygotowała gorszą ofertę, lub gorzej od innych negocjowała, ale nie rozumiem, dlaczego straszy pacjentów – komentuje tę sytuację Beata Szczepanek, rzeczniczka oddziału NFZ-u w Kielcach, nazywając to nieetycznym.

- Świętokrzyski Oddział Funduszu wykupił w tym roku znacznie więcej świadczeń specjalistycznych, niż miało to miejsce w latach ostatnich – przekonywała w rozmowie z GAZETĄ. –Wzrost liczby świadczeń oceniamy na ok. 30 proc. Oczywiście wygląda to różnie, w różnych poradniach. Największy – aż 400 proc. - nastąpił w finansowaniu okulistyki dla dzieci. Ale są i inne dziedziny, jak kardiologia czy nefrologia, gdzie wynosi on ponad 68 czy 70 proc. Mamy więc dużą nadzieję, że po zmianie poradni chorzy już „nie będą tracić czasu, nerwów i zdrowia”, jak do tej pory.

Tym bardziej że za wspomniane na plakatach „tracenie czasu, nerwów i zdrowia”, odpowiedzialną instytucją jest – według niej - poradnia, która udziela świadczeń.

- Zgodnie z ustawą o świadczeniach medycznych, finansowanych ze środków publicznych, pacjent może się zarejestrować do lekarza nie wychodząc z domu: telefonicznie (w godzinach pracy rejestracji, a nie tylko w godzinach rannych), każdego dnia (a nie w wyznaczone dni, na przykład raz w miesiącu) i to poradnia ma obowiązek wyznaczyć mu najbliższy dogodny termin, a nie nakazywać przychodzić o określonej porze i zmuszać go do wystawania w kolejkach, co robił starachowicki szpital – mówi B. Szczepanek.

NFZ, jak twierdzi rzeczniczka, zrobił ze swojej strony wszystko, by poinformować pacjentów o nowych miejscach przyjęć.

- Od 1 stycznia uruchomiliśmy dwa alarmowe numery telefonów, gdzie można było się dowiadywać na temat miejsc przyjęć, które wciąż zresztą działają – 41/ 36 46 106 lub z końcówką 288 – dodaje rzeczniczka. - Wykupiliśmy kolumnę w regionalnej gazecie, na której zamieściliśmy adresy nowych poradni. Natomiast dyrekcja szpitala nie zrobiła nic, by powiedzieć chorym: my nie dostaliśmy kontraktu, ale możecie państwo się leczyć w innej placówce, generalnie świadczeń medycznych jest dużo więcej, niż w roku ubiegłym. Przeciwnie, straszyła pacjentów kolejkami.

Co innego twierdzi jednak wicestarosta Dariusz Dąbrowski, który broni lecznicy i jej dyrekcji.

- Plakat nie zawiera treści, które byłyby nieprawdziwe – podkreślał w rozmowie z nami. – Prawdą jest, że szpital może przyjąć tylko określoną liczbę pacjentów. Podobnie zresztą jak to, że udziela on tylu porad, ile zakupił od niego Fundusz.
Natomiast zupełnym nieporozumieniem nazywa to, że wysokość kontraktu – jak sugeruje to NFZ – zależy tylko i wyłącznie od PZOZ.

- Przeczyłoby to idei postępowania konkursowego – twierdzi wicestarosta, który broni też szpital w kwestii przygotowania przez niego złej rzekomo oferty.
- W pierwszym etapie postępowania nasz PZOZ był na pierwszym miejscu, co tylko oznacza, że jego oferta była dość dobra. Dopiero w toku rozmów i negocjacji, gdy inni schodzili z ceny, spadł na dalsze pozycje, co spowodowało, że kontrakt, jaki uzyskał, jest dużo niższy od tego w ubiegłym roku.
Wielu pacjentów do dziś nie wie, gdzie ma się leczyć.

- Trudno oczekiwać od szpitala, by siedział nad ewidencją świadczeń i szukał adresów alternatywnych przychodni – uważa wicestarosta, według którego powinien się tym zajmować Fundusz. A ten do dziś, mimo próśb ze strony powiatu, nie przedstawił kompletnej rozpiski podmiotów, które będą świadczyć określone usługi.

- Ok. 15 lutego miały być one dostępne na stronach Funduszu. Później poinformowano nas o specjalnym informatorze, który będzie rozprowadzany na terenie całego województwa. Padają daty, natomiast pacjenci przychodzą tam, gdzie leczyli się zawsze. Niewielu pojmuje, dlaczego miałoby się to zmienić. Nie rozumiem, dlaczego mielibyśmy się rumienić za zmniejszenie zamówień przez Fundusz, skoro jesteśmy w stanie wykonać co najmniej tyle usług, co w zeszłym, a nawet i więcej.

Zarząd Powiatu nie podziela poglądu Funduszu. I taką właśnie odpowiedź wysłał w odpowiedzi na pismo dyrektora kieleckiego NFZ.

(An)

REKLAMA