Koniec z bezkarną jazdą na gapę w komunikacji miejskiej. 1 marca weszły w życie przepisy, które umożliwiają kontrolerom ujęcie i przekazanie policji osób, które podczas kontroli nie będą chciały podać swoich personaliów. Jeśli się nie zastosują do wytycznych pracowników kontroli, dostaną grzywnę.

fot. Gazeta Starachowicka

Kres temu procederowi mają przynieść nowe przepisy, a konkretnie ustawa o publicznym transporcie zbiorowym, która weszła w życie 1 marca br. Jeśli pasażer nie ma biletu i dowodu tożsamości, kontroler może mu zabronić opuszczania przystanku albo autobusu do momentu przyjazdu policji, która ustali jego personalia. Jeśli pasażer zechce oddalić się z miejsca kontroli, otrzyma grzywnę. W Starachowicach poradzili sobie z tym problemem o wiele wcześniej.

- Dane osobowe weryfikowaliśmy na miejscu, dzwoniąc na policję, lub podjeżdżając na komendę – mówi GAZECIE Jarosław Kateusz, prezes Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego w Starachowicach.

- Od trzech lat mamy podpisaną też umowę z firmą ochroniarską, która interweniuje w razie problemów, a później przekazuje delikwenta policji. Zdecydowaliśmy się na taki krok po tym, jak jeden z pasażerów pobił naszego kierowcę.

Przy okazji znikły też inne problemy, związane nie tylko z agresją wśród osób korzystających z przejazdów. Pomogły również kamery, które rejestrują wszystko, co dzieje się w autobusie.

- Znam wiele miast, które nie potrafiły sobie poradzić z tym procederem, a u nas od jakiegoś czasu nie stanowi on większego problemu – zapewnia prezes Kateusz.

Nie zaszkodzi jednak wiedzieć, że jeśli zapomnimy biletu, a przy okazji także dowodu osobistego, lub innego dokumentu poświadczającego naszą tożsamość, kontroler będzie mógł zabronić nam opuszczenia autobusu albo przystanku do czasu przyjazdu patrolu. Jeśli nie zastosujemy się do tego polecenia, możemy dodatkowo otrzymać grzywnę.

(An)