AAA
„Dokąd pójdę z małym dzieckiem?”
Przyszłość, w której czai się strach
Czwartek, 14 stycznia 2010r. (godz. 21:23)

Tak dramatycznie pyta pani Agnieszka samotnie wychowująca 20 - miesięcznego synka. Oboje zajmują wynajmowane mieszkanie w bloku. Młoda kobieta nie chce się wyprowadzać, ale nie ma w tej sprawie zbyt wiele do powiedzenia. Jest zależna od woli właściciela, który chce sprzedać lokal. Od chwili, gdy oznajmił jej swoje plany pani Agnieszka żyje w ciągłym lęku przed bezdomnością.

fot. Gazeta Starachowicka

Dwupokojowe mieszkanie, które jak mówi, może w każdej chwili być zmuszona opuścić, wynajęła 2 lata temu. Na początku zajmowała je wraz z konkubentem, ojcem Miłosza. Byli razem od 2004 roku. Po 5 latach związek rozpadł się, mężczyzna wyjechał do pracy za granicą.


- Na początku przekazywał nam pieniądze z dobrej woli. Potem zagroził, że przestanie, więc pozwałam go o alimenty na Miłosza. Sąd przyznał mi 600 zł od sierpnia tego roku. Wysyła mi te pieniądze i od czasu do czasu dzwoni, żeby zapytać o małego – opowiada.

Po tym jak konkubent całkowicie wycofał się z życia pani Agnieszki i ich synka, utrzymanie mieszkania spadło na nią.

- Za wszystko płacę sama. Ile? Licząc z odstępnym dla właściciela, czynszem i opłatami za prąd, gaz, internet i telewizję kablową w sumie 800 zł miesięcznie. Do tego wydatki na małego, na jedzenie. Ja zarabiam niewiele, bo 1200 zł. Więc pieniądze zaraz się rozchodzą. Ale co poradzić. Muszę gdzieś mieszkać.

U mamy nie mogę, bo ona jest rodziną zastępczą dla mojego drugiego dziecka. Bo ja mam jeszcze córkę Martynkę z małżeństwa, które w 2000 roku zakończyło się rozwodem. Ma 4 lata. Dlatego jest w rodzinie zastępczej, bo ja byłam kiedyś trochę za granicą, potem mieszkałam nad morzem i mama mi ją chowała praktycznie od urodzenia. Córka przyzwyczaiła się do babci. Gdy ją zabierałam do siebie na weekend był pisk i płacz - przyznaje nieco zakłopotana pani Agnieszka.

O prawo do opieki nad Martyną wystąpiła jej babcia. Matka nie protestowała przeciwko sądowemu wyrokowi, bo jak tłumaczy córka nigdy nie miała u babci źle.

- Chyba lepiej, żeby była u kogoś z rodziny, niż w domu dziecka. Moja mama też nie będzie wiecznie żyła, bo już jest po 50- tce. Wtedy normalne, że ja wezmę Martynę do siebie. Ona jest mądra, wie, kto jest jej prawdziwą mamą, a kto babcią – przekonuje.

Z powodu wychowywania Martyny przez swoją matkę pani Agnieszka ma ograniczone sądownie prawa rodzicielskie. Na co dzień jest z nią tylko Miłosz. Jako samotnej, a do tego pracującej matce nie jest jej łatwo, ale jakoś stara się godzić zarabianie z zajmowaniem się niespełna dwuletnim dzieckiem.

- Pracuję raz na pierwszą, raz na drugą zmianę. Wtedy zostawiam Miłosza z siostrą. Teraz jestem z nim, bo mi się rozchorował. Złapał ropną anginę, brał zastrzyki. Dlatego wzięłam z pracy wolne dni na opiekę – tłumaczy.

Niechciana wyprowadzka


Do codziennych trosk, jakich nie brak w życiu każdego człowieka, doszła pani Agnieszce nowa zgryzota: wizja utraty mieszkania z perspektywą wyprowadzki donikąd. Opowiada, że umowa najmu skończyła się jej w grudniu 2009 roku. Właściciel nie chciał jej przedłużyć. Uprzedził, żeby pani Agnieszka szukała sobie innego lokum, bo on chce mieszkanie sprzedać.

- Dał ogłoszenie, więc lada dzień może się zjawić kupiec, a ja będę się musiała wynieść. I tak od stycznia mieszkam już praktycznie nielegalnie. Gdzie wtedy pójdę? Przecież nie do mamy, bo na tym polega rodzina zastępcza, że ja nie mogę w niej przebywać. Muszę żyć osobno. Mogę tam jedynie przychodzić po to, żeby widywać córkę, bo sąd dał mi prawo do odwiedzin.

Próbowałam szukać innego mieszkania, bo mam trochę oszczędności na czarną godzinę. Ale proszę mi powiedzieć, co będzie, jak znowu mi się każą się wyprowadzić. Teraz tak jest, że niby wynajmują na rok, a po 2 miesiącach trzeba się wynosić. W tym mieszkaniu też myślałam, że choć 3 - 4 lata zostanę i co?

Jeszcze jak byłam z moim konkubentem staraliśmy się o mieszkanie w STBS - ie. Tam zaproponowano nam kupno, bo on dobrze zarabiał. Ale się rozstaliśmy i nic z tego nie wyszło. Nawet do wojewody wysłałam pismo z prośbą o poszukanie mieszkania - wzdycha.

W trakcie opowieści co jakiś czas podchodzi do wózka, żeby pokołysać popłakującego synka. Miłosz jest marudny, bo zdenerwowała go wizyta obcej osoby.
- Jak panią zobaczył myślał, że to pielęgniarka przyszła zrobić mu zastrzyk – mówi przepraszająco pani Agnieszka.


Mam przyjść z tobołkami do urzędu?


Gdy dotychczasowe sposoby i pomysły zawiodły poszła tam, gdzie prędzej, czy później trafia każdy starachowiczanin poszukujący mieszkania na przeciętną kieszeń i dającego komfort posiadania dachu nad głową nawet do końca życia.

- Do urzędu miasta zaczęłam chodzić jeszcze w październiku. Od razu, jak tylko właściciel mi powiedział o sprzedaży. Tłumaczyłam, jaką mam sytuację, że muszę się szykować do wyprowadzki, która może być w każdej chwili. Od tej pory jestem tam praktycznie na okrągło, bo co dwa tygodnie, co półtora.

Chodziłam do pana Twardowskiego, byłam też u wiceprezydenta Capały. Ale nic dla mnie nie ma. Ciągle odpowiadają mi, że mieszkań jest mało, że czeka na nie bardzo dużo ludzi w gorszej niż ja sytuacji, że czekają od dawna, a ja się zaczęłam starać dopiero w tym roku. Ostatnio powiedziałam panu Capale, że przyjdzie taki dzień, że będę siedziała u niego na korytarzu z dzieckiem i tobołkiem. Bo co zrobię? Już nie mam głowy do tego wszystkiego i nie śpię po nocach – mówi zmartwiona.

W chwili, gdy ją odwiedziliśmy pani Agnieszka czekała na jeszcze jedno ważne spotkanie.

- Jestem umówiona na rozmowę z prezydentem Bernatowiczem. Zobaczymy, co on mi powie – powiedziała nam na zakończenie.


To nie złośliwość, tylko rzeczywistość


O szanse pani Agnieszki na przyznanie mieszkania komunalnego pytamy najpierw Janusza Twardowskiego.

- Co mam powiedzieć. Miasto nie ma jakiejś rezerwy wolnych mieszkań, które moglibyśmy przyznać od ręki – tłumaczy kierownik Referatu Lokalowego UM w Starachowicach.

- Mieszkania w bloku są w większości wykupione na własność przez dawnych lokatorów. Po najemcach nie odzyskujemy praktycznie nic, nie przybywa też nowych lokali, bo w mieście niewiele się buduje. Dlatego lista oczekujących na przydział od lat się nie zmniejsza. Przykładowo w tej chwili odzyskaliśmy tylko jedno mieszkanie o niskim standardzie, jednoizbowe, a na przyznanie w trybie pilnym oczekuje aż 30 osób.

Są to ludzie mający na przykład ciężko chore dzieci i należałoby przyznać im lokal w pierwszej kolejności. Tyle, że tych „pierwszych kolejności” jest bardzo wiele. Jeśli tylko pojawia się jakieś zwolnione mieszkanie natychmiast idę z tą wiadomością na posiedzenie zarządu miasta i wówczas prezydent podejmuje decyzję, komu je przyznać.

Pani, o której mowa została powiadomiona o sytuacji i możliwościach gminy. Z naszej strony nie ma w stosunku do niej żadnej złośliwości. Po prostu nie jesteśmy w stanie zrobić więcej, niż możemy – puentuje urzędnik.

Jak sprawę młodej matki widzi prezydent Starachowic?

- Po spotkaniu z tą panią odniosłem trochę dziwne wrażenie. Na początku rozmowy twierdziła, że właściciel może jej w każdej chwili wymówić mieszkanie. Gdy powiedziałem, że postaram się pomóc, ale będzie się to wiązało z oczekiwaniem przez miesiąc lub dwa odparła, że do tego czasu przedłuży sobie wynajem. Muszę więc sprawdzić, która z wersji o jej sytuacji mieszkaniowej odpowiada prawdzie. Oczywiście nie odmawiam jej całkowicie szansy na pomoc – mówi „Gazecie” Wojciech Bernatowicz.

Iwona Bryła

PRZECZYTAJ TAKZE:
saymon_k - 16-01-2010 16:56
Ale pamiętajmy też, że wiele rodzin mających więcej dzieci ma mniejsze dochody...
Oscar - 16-01-2010 16:49
Wiesz pamiętajmy ze dziecko to też studnia bez dna. :)
Priest - 16-01-2010 13:18
chyba nie do nierozwiązania... IMHO 1800 pln miesięcznie to całkiem dobra kaska i spokojnie można się ogarnąć w jakiejś kawalerce... ale łatwiej zrobić z siebie ofiarę i wyciągać łapy po pomoc zamiast się ruszyć i spróbować samemu sobie pomóc...
Oscar - 16-01-2010 11:19
Oj nie bądźmy tacy nieczuli. Na pewno jest to problem. ALe nie do rozwiązania. ;) Jestem pewny ze kobieta liczy na jakąś pomoc z miasta, to widać. Ale mieszkań socjalnych raczej od tak nie rozdają. :)
Peter - 15-01-2010 13:14
Jak jest nauczona wyciągać ciągle rękę o pomoc do Państwa to mamy takie skutki.
Oscar - 15-01-2010 11:59
Nie chce wyjść na człowieka bez uczuć, ale 1800zł.. znam ludzi którzy maja 1300 dochodu i jedna osoba tylko w rodzinie zarabia. :) A jest ich troje. :) Ja ostatnio oglądałem mieszkania do wynajęcia ceny są wysokie, ale jeśli się trochę poszuka to nie widzę problemu ze znalezieniem czegoś w przystępnej cenie.
a_anka - 15-01-2010 00:27
też nie rozumiem... 1200zł wypłaty, 600zł alimentów... to mało?? Niech kobita nie przesadza, bo takich ludzi jest mnóstwo i sobie radzą... a że właściciel chce coś zrobić z własnym mieszkaniem to jego sprawa. Ja też mieszkam póki co w wynajętym mieszkaniu i liczę się z tym, że właścicielka może w każdej chwili wrócić do Staracho [...]
saymon_k - 14-01-2010 23:35
Przecież w Starachowicach są inne mieszkania do wynajęcia więc w czym problem?
REKLAMA